5/18/2015

przedwojenna cukiernia, czyli szelest skrzydeł białego kruka

Za każdym razem, gdy odwiedzałam mamę, przystawałam przy jej regale z książkami i wyciągałam - delikatnie, z namaszczeniem - książkę Marty Norkowskiej. "Piekarnia i cukiernia wytworna i gospodarska" nosi na sobie znamiona czasu. Pożółkłe kartki, czasem naznaczone "starczymi" plamami (niektóre ułożyły się w kształt serca)... Staromodny język (np. użycie "y" zamiast "j" czy zdanie "formować całuski wielkości rubla srebrnego" albo "wrzucić w ukrop migdały" ;)), klimatyczne ilustracje, właściwie ryciny... Wreszcie inne jednostki wagi: funty, uncje, łuty, kwarty, z zanotowanymi przez mojego dziadka przelicznikami na kilogramy czy litry... Wyprawiałam się w podróż w czasie: czy to do kuchni mojej babci (z tradycyjnym śląskim piecem kuchennym; chleb podpiekany na blasze z roztartym na nim potem czosnkiem, posmarowany masłem i oprószony solą smakował wybornie), czy do przedwojennych polskich dworów, w których do wyrabiania ciasta zużywano kilkadziesiąt jajek...

Znajdziemy tu przepis i na baby z szafranem (do masy na ciasto - gdy należycie wyrobione - trzeba "wlać z masłem łyżeczkę od herbaty szafranu, rozpuszczonego w kieliszku araku"), leguminę przekładaną ananasem, pączki parzone ("w szmalcu wieprzowym lub w tłuszczu wołowym, czyli fryturze" z objaśnieniem: "Tłuszcz wołowy ma tę wyższość nad szmalcem, że nie posiada żadnego zapachu i nie wsiąka tak w ciasto, jak szmalec."), tort z kasztanów (przełożony marmoladą z poziomek) czy przyozdobione kwiatami Baumkuchen (z 30 żółtek i 40 białek!!!). Nie zabrakło praktycznych uwag i wiedzy teoretycznej: przy opisie mąki wyjaśnione zostało działanie glutenu, przy pomadzie (glazurze) zaznaczono, że "do tortów i ciast gęściejsza, do strucli, bab, placków, rzadsza"... Kolor czerwony uzyskiwało się dzięki dodaniu do masy karminu, do pierników hygienicznych ("wyborne dla dzieci u dla osób słabych na żołądek", dodatkowo bez glazury i przypraw) dodawano potaż i amoniak... Zapis "4 łuty skórki pomarańczowej" działa na zmysły, a niektóre fragmenty pozwalają wczuć się w klimat polskich dworów i gospodarstw (np. "chcąc przygotować pierniki tańsze, dla służby, wtenczas należy brać w połowie miód, a połowę cukru lub jeszcze lepiej melasę i mąkę tylko żytnią; za to korzeni można wziąć więcej").

Bibliofilska ektaza, książka z początków XX wieku (pierwsze wydanie ujrzało światło dzienne w 1902 roku). Motylki w brzuchu, gdy dostałam ją w prezencie urodzinowym od mamy... "Tę książkę mam w spadku po siostrze Twojego pradziadka - Anieli Kajzerkównie (r. 1900)", napisała moja rodzicielka na kartce urodzinowej dołączonej do pozycji. Pamiętam opowieści mamy o cioci i jej ogrodzie, po którym jako mała dziewczynka biegała w chodakach... Mój dziadek korzystał z "Piekarni i cukierni", smażąc pączki, babcia pozostawiła wewnątrz kartkę z własnoręcznie spisanym przepisem na faworki... Kawał historii. W moich rękach...







Jako że biblioteki i inne instytucje kultury inwestują ostatnimi czasy w digitalizowanie zbiorów, mam dla Was niespodziankę - "Piekarnię i Cukiernię..." możne obejrzeć każdy, nie wstając sprzed komputera! Wystarczy wejść na stronę polona.pl - TUTAJ. (Znaleźć tam można i inne ciekawe pozycje :))

6 komentarzy:

  1. Dziękuję Ci Serce za te "opowieść" - mama

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach. Jaka wspaniała książka. I ten język, przepisy... Cudne!!!
    Pozdrawiam słonecznie :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poluję jeszcze na "Kuchnię wytworną i gospodarską" - z m.in. rycinami przedstawiającymi krowę/świnię itd. z podziałem na poszczególne kawałki mięsa i z uwagami, do czego się której używa, która jako co najlepiej smakuje... Prawdziwy podręcznik! :)

      I ja pozdrawiam słonecznie! Przyda nam się to słońce, przyda! :)

      Usuń
  3. Pastylki czekoladowe, przecież to brzmi jak poezja! Uwielbiam takie smaczki! :)

    OdpowiedzUsuń