Kiedy słyszysz wibrujące w powietrzu: Oooojaaaacie! Naklejki!, wiedz, że coś się dzieje. Czy raczej: wydarzy. Szał odrywania folii, gorączkowe drganie gałek ocznych wychwytujących wolne powierzchnie płaskie i... plask. Naklejka przyklejona. Na drzwiach, na meblach, na ścianie. A nie, tutaj jednak nie - słyszysz po chwili i - jak na filmach, scenach puszczanych w zwolnionym tempie - rozszerzają Ci się powieki, otwierasz usta do głębokiego "Niieeee!", wyciągasz ręce, jedną nogę i... zamierasz, bo naklejka już jest odklejona, a z nią kawałek farby ze ściany. Szlag.
Nie przejmuj się, nie odwieszaj peleryny SuperMatki. Choć błyskawiczna szybkość nie jest Twoją mocą, posiadasz inne. Na przykład zabójczą kreatywność i mega zwinne palce. A to już coś!
Rozpocznijmy od identyfikacji wroga. Na celowniku szajka dziur po farbie, które ukradły mikrochipy tynku, bezczelne!
Zamiast szukać farby w komórce/piwnicy/u babci na wsi, dobywać pędzla i brać się za broń chemiczną, postanowiłam wykorzystać chwyt przeciwnika. Wróg działa bowiem szybko; i choć nie zawsze bezszelestnie, na pewno skutecznie. Dlaczego Matka miałaby być gorsza?
Chwyciłam papier samoprzylepny, flamastry i nożyczki. W sieci wyszukałam próbne grafiki, moja własna to w efekcie mieszanka kilku pomysłów. Żeby ostatecznie dobić przeciwnika, wykorzystałam sznurek. (Spętać i dźgać nożyczkami? Nie, och, nie, acz kusząca propozycja... ;)) Co zrobiłam? Własną naklejkę. Maskującą. Ha!
Plan bitwy:
Nożyczki, papier samoprzylepny, ołówek, flamastry i sznurek - zbiórka w szeregu! Baczność, marsz! Zajmować wyznaczone pozycje! Ołówek: grafika na papierze samoprzylepnym! Flamastry: otoczenie wytyczonego obszaru, wsparcie i zabezpieczenie linii granicznych! Nożyczki: oddzielenie naszego terytorium, rów wokół linii granicznych, przygotowanie sznurka! Na mój znak... Atak z powietrza! Balon zajmuje pozycję, latawiec patroluje okolicę! Teren czysty? Zwycięstwo, żołnierze!
o tablicowej dziurce na myszy pisałam TUTAJ
Dla spokoju sumienia wypuściłam jeszcze jeden balon. Im silniej obsadzona przestrzeń powietrzna, tym większy spokój ducha i bezpieczeństwo zajmowanego terytorium. Pod warunkiem, że naklejki pozostaną na swoich miejscach, ekhm...
balonik-honeycomb - Tiger (pakowane po 3 sztuki)
Oj skąd ja to znam. "Ozdób pokój dziecka pięknymi naklejkami. Jeśli znudzi się Twojej pociesze, a prędzej Tobie odklej bez problemu i wybierz nowy wzór" Cóż za bzdura!!! Próbowałam trzy razy i za każdym razem odrywałam naklejkę wraz z fragmentem ściany. Przypadek czy też małe kłamstewko firm sprzedających te piękne ozdoby? Plus za kreatywność w łataniu dziur:) Pozdrawiam:-)
OdpowiedzUsuńHaha, dokładnie! U mnie jeszcze oliwy do ognia dolewał mąż, który z zapałem godnym syna trzylatka zaczął sam wyszukiwać miejsca, gdzie naklejki będą się czuły najlepiej! Wystarczyło im 10 minut, by po planszy z naklejkami nie było śladu, za to ślady na ścianach... Ach! Nie pokazywałam, ale pod parapetem mam totalny armagedon tynkowo-po-naklejkowy ;) W końcu doszliśmy do porozumienia we trójkę i wyznaczyłam chłopakom drzwi jako miejsce naklejkowych ataków - przynajmniej odklejanie nie będzie takie dewastacyjne (za to karkołomne :P, ale coś za coś ;)).
UsuńDzięki wielkie! Oby te naklejki wytrwały ;D
Pozdrawiam ciepło!
Świetny pomysł:)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :D
UsuńBajer z tym balonem :) Mega mi się podoba!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Marta
Nawet nie wiesz, jak się cieszę :D
UsuńDziękuję!