6/07/2018

Jaki prezent na Dzień Ojca? Personalizowany!

Na początku wystarczy Twój śmiech, wesołe gaworzenie i rączki splecione wokół męskiego palca. Potem kolorowe laurki: pełne emocji koślawe przedstawienia najlepszego taty, jakiego widział świat - bo Twojego taty, prywatnego taty. Potem jakieś męskie gadżety, może bilet na wspólny koncert, byście razem wykrzykiwali w tłumie słowa piosenki ulubionej kapeli. A potem... no właśnie. Co potem? Jaki prezent byłby najlepszy dla taty?


Ze swoim tatą jeździłam i na koncerty, i zajmowałam miejsce obok w kinie. To on dbał, bym była na bieżąco z animacjami Disney'a (do dziś pamiętam nasze coroczne wypady do kina na premiery) i nie tylko (na wspomnienie cotygodniowych wizyt w wypożyczalni kaset video do dziś kręci mi się łezka w oku: tata wybierał coś dla siebie, a my z siostrą dla siebie - to był nasz rytuał). To on sprawił, że jako przedszkolak oglądałam teledyski Queenów, traktując je jak jeden wielki musical (mogłam tak siedzieć godzinami, wpatrzona i zasłuchana). To on zabierał mnie i siostrę na niedzielne spacery, kiedy schodziliśmy z utartych, wydeptanych ścieżek i eksplorowaliśmy okolicę na własnych zasadach, zgodnie z duchem przygody. To on pokazał mi "Władcę pierścieni", nim film wszedł na ekrany i stał się "modny" (koledzy w gimnazjum wpierw stroili sobie ze mnie żarty - że "selera" czytam [że niby best-seler, jak próbowałam im tłumaczyć], a potem chcieli masowo pożyczać  wydanie kieszonkowe taty - obecnie moje). To on zabrał mnie do kina na "Mumię", choć nie miałam jeszcze wymaganych 15 lat (za to od dawna pasjonował mnie starożytny Egipt). 

Moi rodzice dali mi wiele.
Dziś nie widzę ich idealnych, perfekcyjnych, ale bardziej ludzkich; pewne maski opadły. Bardziej ich może rozumiem - jako rodzic, człowiek dorosły. Ale gdy spoglądam wstecz, lubię wpadać w nuty sentymentalne. Śmiech przy wieczornym łaskotaniu, czytanie do snu przez mamę, seanse z tatą...
Mama zaszczepiła we mnie przywiązanie do starych filmów - zwłaszcza starego kina amerykańskiego, pewnych klasyków. To z nią też oglądałam filmy romantyczne, "wyciskacze łez" wymagające ściskania bogu ducha winnej poduszki. Ona przemycała literaturę dziecięcą do świata mojego i siostry; zresztą oboje z tatą czytali, a w naszym domu widok regału zapełnionego tomami nie był widokiem rzadkim. To z mamą śledziłam losy przeróżnych serialowych bohaterów.
Tata pokazywał filmy. To on wprowadził mnie do świata Gwiezdnych Wojen, pokazał Indianę Jonesa -  nie miałam wtedy nawet nastu lat. To tata wzdychał na moje zachwyty Britney, by odetchnąć po kilku latach, gdy zaczęłam słuchać "dojrzalszej" muzyki. Sprzedałam mu fascynację Linkin Parkiem, Apocalypticą, razem odkrywaliśmy Rammsteina. Znajomi śmiali się, gdy mówiłam, że z tatą jadę na koncert ulubionej kapeli - mnie śmieszyło jedynie ich rozbawienie. Mieć w domu kumpla, z którym możesz dzielić się swoją radością i zamiłowaniem (a który dodatkowo posiada prawo jazdy i podwiezie cię w obie strony): bezcenne!
(Nic dziwnego więc chyba, że zostałam kulturoznawcą - rodzice odcisnęli na mnie piętno. Nawet jeśli ich edukacja kulturalna była przypadkowa, zwyczajnym dzieleniem się z dziećmi własnymi pasjami czy zamiłowaniem.)

Kiedy więc pojawiła się możliwość przetestowania personalizowanych prezentów dla taty - takich rodem z jego ulubionych filmów - nie mogłam przepuścić takiej okazji! To gratka dla fanów, ale też coś osobistego, z mrugnięciem oka. Ostatecznie wybór padł na Gwiezdne Wojny oraz Jamesa Bonda.



Ten kubek ma moc. Po pierwsze dlatego, że można wypić z niego dowolny trunek, który zaklnie rzeczywistość na naszą korzyść. Po drugie, wybrałam największą wielkość: kubek latte o pojemności 500 ml (są jeszcze rozmiary standardowy - 330 ml oraz duży - 415 ml). Do dziś pamiętam bowiem, jak tata spijał herbatę z... kufla na piwo. Co by więcej na raz było.

Kubek jest dość wysoki, ale na tyle smukły, że w ogóle nie sprawia wrażenia wielkiego. Ścianki są grube, więc jest nadzieja na trzymanie ciepła kawy czy herbaty. A napis? Wykonany profesjonalnie, po obu stronach, niezależnie więc od ustawienia kubka, można spojrzeć na grafikę, odczytać słowa i uśmiechnąć się pod nosem. W ramach personalizacji podaje się dowolne imię rodziciela - wystarczy wpisać je w odpowiednie pole na stronie przedmiotu. Potem klikamy w "Dodaj do koszyka", a system automatycznie wysyła informację o wybranej przez nas opcji.







Kartka z życzeniami to taka drobna rzecz, która pozwala jednak cieszyć się wspomnieniami na dłużej - to takie przedłużenie laurki, choć dla bardziej leniwych (bo jednak masz do czynienia z gotowcem). Jeśli istnieje złoty środek, brakujące ogniwo pomiędzy kartką wyrysowaną samodzielnie a kupną, z wydrukowanymi, sztampowymi życzeniami, jest nią kartka personalizowana.

W przypadku Vader Dad posiadamy możliwość podmiany imienia (jak w przypadku kubka), jak i dopisania życzeń w środku, które My Gift DNA profesjonalne wydrukuje. Nie można co prawda zmienić czcionki (wyobraziłam sobie napis stylizowany na litery z początku każdego filmu sagi), ale nie wpływa to w żaden sposób na jakość kartki czy frajdę płynącą z trzymania jej w rękach. Papier jest gruby, lekko połyskuje, nadruk jest wyraźny, a kolory dobrze odwzorowane.

Na plus można zaliczyć również kontakt z obsługą klienta: otrzymałam wiadomość mailową z projektem plakatu (patrz niżej) do akceptacji i dopiero wtedy zauważyłam błąd w życzeniach, które napisałam. Zapytałam, czy na tym etapie - w zasadzie już po wysłaniu zamówienia - jest możliwość zmiany. Była! Kamień z serca...






To taki pomysł-petarda. W sensie wysyłasz zdjęcie, a graficy robią za Ciebie resztę: wycinają głowę i przerabiają tak, by pasowała do postaci na plakacie filmowym - w tym przypadku z agentem 007. Wszystko odbywa się na stronie przedmiotu: załączasz zdjęcie, wpisujesz imię i nazwisko "aktora" (w przypadku prezentu dla taty, jego dane) oraz tekst, który ma się pojawić w podtytule. (Szkoda, że nie można dodać nazwisk reżysera, scenarzysty i tak dalej - byłoby wtedy idealnie!) Plakat przychodzi do nas w antyramie, zapakowany w kartonowe pudełko, wystarczy więc zapakować go w papier ozdobny i prezent gotowy.
Mój tata za Bondem przepada: ma całą serię na płytkach i niekiedy robi sobie maratony z przygodami agenta Jej Królewskiej Mości. Gdyby mógł wcielić się w jego rolę... Już wiem, że wyglądałby nieźle! ;)




Są też inne możliwości. Można np. zamówić oprawioną okładkę z gazety np. biznesowej, na której widnieć będzie tata (można zmieniać napisy, tytuły artykułów, ustawiać je wedle życzenia), piersiówkę czy deskę do krojenia z grawerem, kufel albo notes z personalizowanym napisem i wiele innych.

Wszystkie przedmioty wykonywane są szybko - swoją przesyłkę otrzymałam bodaj dwa dni po zamówieniu, a przypomnijmy, że zawierała plakat przygotowywany wcześniej przez grafika! Co do samego projektu projektu - przed wydrukiem dostałam wstępną wersję na adres mailowy; dopiero po akceptacji wszystkiego przystąpiono do realizacji zamówienia. Bardzo na plus!


Jaki prezent ucieszyłby Twojego tatę? :)


Wpis powstał we współpracy ze sklepem mygiftdna.pl.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz