6/21/2019

wijący się robak | TESTUJĘ CUDZE DIY 🧐 (#1)

W cyklu TESTUJĘ CUDZE DIY będę sprawdzała instrukcje zrób-to-sam znalezione w sieci pod kątem czasu wykonania, poziomu trudności, sposobu opisu (czy instrukcja jest zrozumiała), a także - co najważniejsze! - efektu. Często bowiem - jak i w przypadku przepisów kulinarnych - zachwyci nas zdjęcie, zapragniemy coś samodzielnie wykonać, a potem okazuje się, że... lipa. Nie wyszło. Albo wyszło nie tak, jak oczekiwaliśmy. (Czyli, summa summarum, i tak nie wyszło.) Koniec z tym! Specjalnie dla Was będę testowała ciekawe DIY, dzieliła się wrażeniami i starała się odpowiedzieć na zasadnicze pytanie: warto czy nie warto?

Dzisiaj: wijący się robak od Debbie z One Little Project!



Zdjęcie robaczka znalazłam na Pintereście, skąd przeszłam na blog autorki (polecam klikać w podawane na Pintereście źródło: często w ten sposób można znaleźć jeszcze więcej inspiracji, a już na pewno kreatywne dusze!). Właściwy wpis podlinkowałam Wam powyżej, nie jest to jednak typowa blogowa instrukcja - w miejsce opisu krok-po-kroku (ilustrowanego zdjęciami) znaleźć można filmik instruktażowo-pokazowy:



Instrukcję wykonania można także znaleźć - co zresztą zostało pokazane na filmiku - w książce "Low-Mess Crafts for Kids" (swoją drogą, tytuł zdecydowanie mnie przekonuje - kto nie chciałby niebrudzących DIY?).

JASNOŚĆ INSTRUKCJI
Instrukcja jest w porządku. Mimo iż nie mamy z początku wyszczególnionych wszystkich potrzebnych elementów do wykonania robaczka, jest ich na tyle mało, że sam ogląd zdjęcia czy krótka odsłona filmiku pozwalają szybko się domyślić, co będzie potrzebne. Osobiście miałam jedynie problem z ilością filcowych kulek - tutaj konieczne było zastopowanie filmiku instruktażowego bądź uważny ogląd zdjęcia i... liczenie kulka za kulką. Zielony robaczek ma ich 12, niebiesko-czerwony 13, nie jest więc wymagana konkretna ich ilość, niemniej dobrze, żeby to było chociaż te 4x3 (4 zestawy po 3 kulki w różnym kolorze - oczywiście kolory wcale nie muszą się różnić, mogą być takie same).
Plusem filmiku jest czas (1 minuta i 29 sekund) oraz to, że nie musimy włączyć dźwięku, by zrozumieć instrukcję. Nie ma tu niepotrzebnego wydłużania, zbędnej treści.

POZIOM TRUDNOŚCI
Gdybym miała stworzyć na szybko własną skalę trudności, pokusiłabym się o porównanie Bondowskie. Wykonanie wijącego się robaczka byłoby wówczas jak skok Jamesa Bonda przez... strumyk. Trochę zachodu jest, ale w zasadzie pyk! - i już. Najtrudniejsze jest przygotowanie (wiecie: mobilizacja mięśni do skoku oraz liczenie filcowych kulek i nawlekanie nici), potem idzie z górki.

CZAS WYKONANIA:
5 minut? 10? Naprawdę, to wyjątkowo błyskawiczne DIY. Najwięcej czasu zajmują prace manualne: nawlekanie nici i zawiązywanie supła na tej małej, cienkiej nitce...

MOJE MODYFIKACJE (co zmieniłam, z czego zrezygnowałam, co pominęłam)
Ponieważ posiadałam oczy w formie naklejek, nie korzystałam z kleju - zwyczajnie zerwałam taśmę zabezpieczającą i przykleiłam oczy bezpośrednio na filcową kuleczkę-głowę. Trzymają się.




EFEKT KOŃCOWY*
Ej, fajne to! - rzuciłam do siebie, jak tylko odłożyłam nożyczki i zaczęłam bawić się stworzonym przez siebie robakiem. Zachodu niewiele, a frajdy sporo. Słodkie to filcowe draństwo, mimo iż teoretycznie fujkowy robal 🐛.

* Mąż twierdzi, że określenie "efekt końcowy" to pleonazm ("masło maślane", "cofanie się do tyłu" i inne tego rodzaju), niemniej słowo "efekt" określa zarówno "wynik" - czyli właśnie coś na końcu, ale też "wrażenie" - a to może pojawiać się na różnych fazach tworzenia danego DIY. Bo całkiem efektownie może wyglądać w trakcie, a na końcu okazać się niewypałem albo nie tym, czego oczekiwaliśmy. Więc tak, zostawiam "efekt końcowy" dla wyraźnego, nie budzącego niczyich wątpliwości dookreślenia, że chodzi o to, co powstało nam na sam koniec.

Jedno ALE: Nie wiem, czy to kwestia wprawy, czy pominięcia lub wykonania jakiegoś kroku niepoprawnie, ale mój robal nie wije się tak zgrabnie jak ten od Debbie. Jego ruch możecie zobaczyć na filmiku, który przygotowałam:


Tak czy inaczej, to jest na tyle proste DIY, że nawet z niewprawną ręką poruszającą robalem można mieć z niego całkiem niezłą frajdę.

Moja ocena? POLECAM! ✔️

2 komentarze:

  1. Ale słodziak :) Mamy mnóstwo pomponów, musimy spróbować :)

    OdpowiedzUsuń