Kilka dni temu obudziła mnie burza. Godzina piąta rano, za oknami wiało tak mocno, że drzewa niemal się kłaniały - albo raczej tańczyły, popychane gwałtownymi podmuchami, zarzucając swoimi bujnymi zielonymi czuprynami to w lewo, to w prawo. Potem - najpierw z oddali, niesione echem - pojawiły się grzmoty. Coraz głośniejsze, oznajmiane jasnymi błyskami. Po chwili zaczął padać deszcz...
Zazwyczaj mruczę niezadowolona, wyrwana ze snu o świcie, ze świadomością, że za chwilę-moment i tak będę musiała wstać, bo Mały John przybiegnie ze swym radosnym: "Juś dzień! Wstajać! Budzić, budzić!" Tym razem było inaczej.
Nie wiem, może to jakieś tajemne, niemal organiczne połączenie z Matką Naturą, może spuścizna po "duchowych" przodkach z Zielonej Wyspy, może przyjemność czerpana z dreszczyku emocji, pociągające zagrożenie...? Faktem jest, że i ja, i mój Tato uwielbialiśmy zawsze wpatrywać się w niebo rozdzierane przez błyskawice. Zamiłowanie to przejawia i mój małżonek, gdy więc o piątej rano poruszył się niespokojnie (zapewne zbudzony moją aktywnością; m.in. kiedy przymykałam okno w pokoju Małego Johna) i "uchylił" powiekę... Po chwili razem wpatrywaliśmy się w wietrzny taniec wichury i liści.
#IKEAHACKED
Kiedy zabierałam się za przerabianie komody dla synka, wiedziałam, że przemaluję nogi na czarno, dokleję czarne krople po przekątnej i wymienię gałki. Nie byłam tylko zdecydowana, jak te ostatnie mają wyglądać, co będzie mi odpowiadało najbardziej. Rozwiązanie przyszło samo, przypadkiem; nie wiem, czy wtedy, gdy przepychałam przez płatek ucha kolczyk z Buką, czy wtedy, gdy opowiadałam koleżance z pracy o książce "Kto pocieszy Maciupka?". Grunt, że czarne krople naprowadziły mnie na motyw burzy i tajemnicy, którą ta za sobą niesie - czegoś elektryzującego, przyciągającego wzrok. Pamięć przywołała czarno-białą ilustrację z książki, którą ostatnio czytałam jako dziecko:
Opowiadania z Doliny Muminków, Hatifnatowie...
Jeden problem rozwiązany: wiem, jakie gałki chcę. Pojawił się drugi problem: prawdopodobnie nigdzie takich nie dostanę, więc musi je ktoś dla mnie zrobić na zamówienie. Jako fanka muminkowych kubków od dot.design wiedziałam, że firma ma w swojej ofercie gałki z nietypowymi wzorami, nadrukami. Napisałam do nich z pytaniem, czy istnieje możliwość, by pojawili się na nich Hatifnatowie. Odpowiedź przyszła niedługo potem: nie widzą większych trudności...
Tym sposobem komoda TARVA zyskała unikalny wygląd, jeszcze lepiej wkomponowała się w wystrój pokoju Małego Johna, a mnie cieszy, że wszystkie trzy zmienione przeze mnie elementy tworzą spójny i interesujący projekt. Jest tak, jak chciałam, a nawet lepiej!
przed:
w trakcie zmian:
Żeby krople nakleić równo wzdłuż przekątnej komody, do jej dwóch kantów przykleiłam rozciągnięty sznurek, potem wystarczyło tylko nakleić pierwszy rząd kropel - wzdłuż sznurka właśnie - a następnie kolejne, po bokach. Gotowe! ;)
po:
ILE TO KOSZTOWAŁO I DLACZEGO TAK DROGO?
Na koniec kalkulator kosztów, dla zainteresowanych tym, ile kosztowała mnie przeróbka i czy opłaca się w ogóle inwestować w zmienianie zupełnie nowego mebla. Na wstępie odpowiem na ostatnie pytanie: warto. Zdecydowanie warto. Ikea (ale i wiele z innych sieciówek) jest na tyle popularna, że ich meble są w wielu domach, być może nawet odnajdziemy ten sam model u znajomych albo u kogoś z rodziny. Dodanie czegoś od siebie (czy będą to naklejki, czy jakiś kolor, czy np. zmienione gałki) sprawi, że nasz mebel stanie się unikalny, jedyny w swoim rodzaju. Dodatkowo bardziej nasz, odpowiadający indywidualnym potrzebom i wreszcie opowiadający czyjąś prywatną historię.
Ale do rzeczy: koszt.
- komoda IKEA TARVA (lita sosna): 259,- PLN
- czarna farba (puszka): ok. 9,- PLN (użyłam tylko części, więc resztę farby mogę wykorzystać przy innych projektach)
- naklejki Blacksis: 35,- PLN (odbiór osobisty, oszczędziłam więc na kosztach wysyłki)
- gałki do mebli na zamówienie - 6 sztuk (pomysł mój, projekt wspólny mój i dot.design): 95,- PLN (6x14,- + koszty wysyłki)
__________
suma: 398,-
Według mnie cena niezbyt wygórowana, dla mnie na poziomie zupełnie do przyjęcia, biorąc pod uwagę fakt, że takiego mebla nie ma nikt inny, a efekt cieszy oczy i sprawia, że na widok komody uśmiecham się do siebie. (Rodzina i znajomi pytają o nią, zaintrygowani i zaciekawieni, a Mały John świetnie bawił się przy zmianie gałek, pomagał i czuł się ważny, angażując się w "prace remontowe" - czy można chcieć czegoś więcej? ;))
Oczywiście można zaoszczędzić w kilku punktach, można też wydać na przeróbkę więcej... Jakie byłyby koszty mini i maksi?
Zacznijmy od mini, tego przyjemniejszego aspektu.
Komodę TARVA można kupić na dziale z okazjami, tuż przy kasach w Ikei. Mebel z ekspozycji kosztowałby wówczas połowę mniej: ok. 129,- PLN. Dlaczego nie zdecydowałam się na niego? Akurat ten konkretny miał pomalowany front jednej z szuflad na pomarańczowo, a mnie zależało na surowym drewnie - malować chciałam jedynie nogi. Jeśli natomiast ktoś chciałby przemalować fronty właśnie - oszczędziłby 50% ceny komody!
Gdzie dodatkowo szukać oszczędności? Podejrzewam, że każdy z nas posiada w domu jakąś puszkę farby, pozostałą np. po remoncie. U nas była farba biała i pomarańczowa (ta druga z malowania krzesełka - patrz
TUTAJ) - gdyby nie zależało mi więc na konkretnym (w tym przypadku czarnym) kolorze, mogłabym skorzystać z tego, co już było "na stanie" ;). Podobnie z gałkami - zamiast kupować nowe, te dołączone do komody mogłabym przemalować i np. markerem dorysować postaci. (Ja wolałam jednak dotyk gałek ceramicznych - z jaką przyjemnością otwiera się teraz szuflady! ;)) A naklejki? Gdyby nie moje "pójście na łatwiznę" tym razem, mogłabym - jak
TUTAJ - pokusić się o zrobienie własnych.
Suma przeróbki w tym przypadku - jedynie koszt komody: ok. 129,- PLN. Gdyby ktoś nie miał w domu papieru samoprzylepnego i musiał kupić go ekstra, i tak pewnie zmieściłby się łącznie w 150 złotych.
Można też wydać więcej.
Naklejki zamiast od Blacksis, naszej rodzimej marki, można zamówić od duńskiej marki
Ferm Living - wówczas za zestaw czarnych kropli zapłaci się dwa razy więcej - 70,- PLN. Farbę też można wybrać droższą, w markecie budowlanym widziałam puszki nawet o połowę droższe od tej, którą finalnie wybrałam. Droższe mogą być wreszcie gałki - począwszy od drewnianych, geometrycznych (np.
TAKICH - po 19,90,- PLN za sztukę), na tych bardziej ekskluzywnych kończąc (np.
marmurowe gałki w cenie 62,- PLN za parę czy
miedziane w cenie 37,- PLN za sztukę). Wówczas - biorąc pod uwagę najdroższą z opcji -
suma wyniosłaby
ok. 569,- PLN. (I zapewne można by dać więcej, zależy od dodatków i naszej fantazji... ;))
Jak widać, wszystko sprowadza się do naszych preferencji i efektu, jaki chcemy osiągnąć. Ja jestem zadowolona z finalnego wyglądu komody i jest to dla mnie największa satysfakcja :).