8/01/2016

cykl fotograficzny "pod Twoją obronę", czyli wakacje na wsi

Tydzień temu wracaliśmy z województwa świętokrzyskiego na "nasz" Śląsk. Spędziliśmy cztery dni na polskiej wsi - mieścinkach schowanych między polami i laskami i nieco większych wsiach, do których prowadziła niedawno wyremontowana droga.
Polska wieś jest specyficzna, a typowe chatki czy domki tym bardziej. Może z racji wykształcenia (kulturoznawstwo), może z uwagi na odwieczne (?) zamiłowanie do tego, co naznaczone patyną, kojarzące mi się z przeszłością (jako dziecko uwielbiałam spacerować po skansenach i żałowałam, że żyjemy w obecnych czasach), z zauroczeniem przyglądałam się drewnianym stropom, podwójnym drzwiom, zabytkowemu (jak mniemam) przedstawieniu Najświętszej Panienki umieszczonym na ścianie w pochyleniu - by patrzyła na modlącego się mieszkańca...
A potem, nieco z przypadku, zrobiłam kilka zdjęć, które - w zaprezentowanej poniżej trójcy - utworzyły fotograficzny cykl "pod Twoją obronę". (I sprawiły, że rozochociłam się i zapragnęłam tworzyć więcej reportaży tego rodzaju...)
Córka odłożona na moment, bym mogła sięgnąć po plecak i zmienić jej pieluszkę... Synek trwający jeszcze we śnie; od czasu do czasu przekręcający się z boku na bok, nieświadomie (bo we śnie) poprawiający sobie śpiące pod jego pachą pluszaki... Mąż przecinający pustą przestrzeń między dwoma skrzydłami... Wszystkie te kadry łączy symbol; umieszczony wysoko, tuż pod sufitem, jako znak i zabezpieczenie. Jako modlitwa.



 

PS. Czy dostrzegacie na ostatnim ze zdjęć kapcie Małego Johna? Uśmiechnęłam się pod nosem, widząc je już na monitorze. Czy nie przypominają Wam logo pewnej sieci "restauracji"? ;) Ot, takie moje kulturoznawcze zboczenie - skojarzenie. Dołączając fakt, że to Crocsy, w dodatku z wizerunkiem Batmana, można pokusić się o mniej lub bardziej udaną analizę czy interpretację kulturoznawczą... ;)

post został pierwotnie opublikowany
na moim blogu rodzicielskim, TUTAJ

8 komentarzy:

  1. Zapisz mnie na listę chętnych na Twój autorski kurs fotografii. Serio

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojacie. Połechtałaś moje ego; ależ mi teraz fajnie ;D
      :*

      Usuń
  2. Zdjęcia WOW , a to pierwsze budzi trochę niepokoju ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciemny sufit, ta druciana lampa (niepokojąca, jak ją dostrzegłam, poczułam ciarki :P) i mężo-duch ;) (Mam jeszcze zdjęcie środkowe w wersji ruszonej - również pozostawiające po sobie takie dziwne uczucie... Córcia jak duch albo całość jak zamglona, nierzeczywista, odrealniona...) Masz rację ;)

      Dziękuję Ci bardzo za komentarz!

      Usuń
  3. Fajny reportaż :) Szkoda tylko, że 3 ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak przeglądałam zdjęcia po powrocie, też tak pomyślałam ;)
      Plan jest taki, żeby kiedyś go poszerzyć ;)

      Dziękuję za komentarz!

      Usuń
  4. Oh Marto. A ja zwróciłam uwagę na zegar na pierwszym zdjęciu. Trochę odpowiednik tej dziwnej lampy po lewej stronie, też niebezpiecznie rozkraczony...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda... Nieuchronnie odliczający czas na ziemskim padole... Każda ze wskazówek w innym kierunku - czas względny, czasami płynący szybko, czasami wolniej... Ale ciągle do przodu... (chyba że zabraknie baterii - albo odmierzaczowi, albo człowiekowi...)

      Usuń