11/27/2017

kalendarz adwentowy w formie choinki, czyli ściana pokryta tablicówką znowu w akcji

W ubiegłym roku stworzyłam kalendarz adwentowy na ścianie - 24 prostokąty wycięte z papieru (zadrukowanego wzorami, które mi się podobały), przyklejone w równych rzędach i zawieszone na ścianie za pomocą washi tape - jak? Informację znajdziesz we wpisie DIY: kalendarz adwentowy (farba tablicowa + ściana + kilka kolorowych kartek + pomysły) (TUTAJ)
W tym roku postanowiłam znowu wykorzystać i tę ścianę (która od czasu jej pomalowania żyje, a nie jest niewidzialna, jak było wcześniej), i ten pomysł, ale w nieco inny sposób. Zamiast przyklejać wszystko równiutko, niech zapanuje lekki, choć kontrolowany chaos. Niech karteczki z "kalendarza" zawisną niczym bombki na choince!



 - O, mamy już choinkę! Świetnie, nie będę musiał żadnej przywozić! - zażartował małżonek, kiedy dostrzegł wymalowany kształt na ścianie. Uświadomiłam go jednak, że choinka - owszem - jest, ale do 24 dnia grudnia - zniknie akurat wtedy, kiedy powinna pojawić się jej "żywa" wersja ;). 

Tym razem nie kombinowałam z prezencikami dla dzieci (w minionym roku co kilka dni chowałam im do dużej skarpety jakieś drobnostki, jak figurki Duplo kupione na Allegro czy inne niewielkie przedmioty) - do skarpety wędrować będą jedynie kolejne części Stajenki Bożonarodzeniowej, którą - jak i rok temu - dzieci będą składały, uzupełniały. W Wigilię pojawi się Dzieciątko, a szopka będzie kompletna. Resztę kartek (te, które nie zawierały informacji o figurce) zapełniłam zadaniami do wykonania - nie bawiłam się już w rymowanie (wierszowane frazy pozostawiłam przy poszczególnych elementach stajenki), ale najczęściej zadawałam pytania: "A może zróbmy dziś coś razem?", "Jak przywitamy św. Mikołaja?", "Jaki masz pomysł na dekoracje świąteczne?" - takie, które wymagałyby odpowiedzi, podrzucenia pomysłów, może burzy mózgów, a nie tylko odtwarzania czy ślepego podążania za "zadaniem z kalendarza", żeby je "odhaczyć". 

Samo tworzenie choinki trwało najkrócej - ot, prosty kształt, poprzecinany pionowymi liniami, czyli kredowymi igiełkami. Najwięcej czasu zajęło mi - jak i rok temu - rozplanowanie, co będzie się działo każdego dnia od 1 do 24 grudnia. Potem wycinanie bombek. Następnie spisywanie zadań i wierszyków przy kartkach odnoszących się do postaci.







 bombki: nanu-nana
stempelki: Flying Tiger




Pozycje z zadaniami cieszą mnie z roku na rok coraz bardziej. Nie lubię przedświątecznej gonitwy, tego pośpiechu, który skrada całą radość z tego ciepłego, choć zimowego czasu. Rozplanowanie zawczasu różnych aktywności, przydzielenie im konkretnego dnia i włączenie w to resztę rodziny...? Nie dość, że więcej będzie zrobione szybciej, bez nerwówki, to dodatkowo istnieje szansa, że zbliżymy się do siebie: wszak będziemy działać razem!

2 komentarze:

  1. Bardzo podoba mi się pomysł Twojego kalendarza. I wykonanie i sam zamysł. Zbyt często kalendarz adwentowy jest spisem zadań to do.

    OdpowiedzUsuń