12/31/2018

koniec roku i zima w mysiej krainie

To ostatni dzień roku, należy się przygotować. Zebrać chrust, choinki z domów przenieść do szklarni - niech czekają na ponowne zaślubiny z ziemią na wiosnę - może znów urosną i kiedyś po raz kolejny ozdobią dom na Święta?


Wąsik wybrał się do lasku oddalonego od domu o szerokość jeziora. Wiedział, że tam znajdzie najpiękniej pachnące gałązki - takie, które palone w kominku dadzą aromat zdolny zaczarować każdy kąt domu. Że wszyscy poczują się błogo, jak u siebie, a mróz rysujący szlaczki na oknach nie będzie nikomu psuł nastroju.

Tylko jak dostać się na drugi brzeg? Zwykle na wiosnę czy lato wypływał razem z tatą łódką, ale dzisiaj stał nad brzegiem jeziora sam - inni członkowie mysiej rodziny mieli swoje zadania. Jego: przynieść chrust.

 - Łabędziu, drogi łabędziu! - Wąsik niemal podskoczył, gdy ujrzał na tafli jeziora śnieżnobiałą postać. - Pomógłbyś? - poprosił, czując, jak wąsiki drżą mu albo z podniecenia, albo z zimna.
Podróżowanie jak w baśniach? Dlaczego nie!



Może to jeden z jedenastu zaczarowanych braci, którym siostra szyje magiczne koszule z pokrzyw - jedyne zdolne zdjąć złe zaklęcie?
A może to księżniczka - w blasku księżyca odzyskująca ludzką postać?

Wąsik nie dowiedział się niczego - śnieżnobiały ptak sunął po wodzie w nabożnej ciszy, nie odpowiadał na żadne pytania, raz tylko spojrzał na myszkę opatuloną szalikiem i - Wąsik mógłby przysiąc! - oczy ptaka uśmiechnęły się, rozumnie.





Mysia mama spojrzała w kierunku skrzypiących, uchylających się drzwi szklarni.
 - Och, Wąsiku, jesteś wreszcie! Jak dobrze, masz chrust! Ach! - rzuciła, gdy synek pokazał jej odpływającego majestatycznego ptaka. 
 - Teraz mamy chyba wszystko, co potrzebne, by spokojnie wejść w Nowy Rok!

Spokojne przechodzenie jesieni w zimę wcale nie jest przykrym okresem. Zabezpiecza się wtedy różne rzeczy, gromadzi się i chowa jak największą ilość zapasów. Przyjemnie jest zebrać wszystko, co się ma, tuż przy sobie, możliwie najbliżej, zmagazynować swoje ciepło i myśli i skryć się w głębokiej dziurze, w samiuśkim środku, tam gdzie bezpiecznie, gdzie można bronić tego, co ważne i cenne, i swoje własne. A potem niech sobie sztormy, ziąb i ciemności przychodzą, kiedy chcą. Niech się tłuką o ściany szukając po omacku wejścia, i tak go nie znajdą, bo wszystko jest zamknięte, a w środku siedzi ten, kto był przezorny, siedzi i śmieje się, zadowolony z ciepła i samotności.
Tove Jansson


Nie wiem, czy myszki znają opowieści o muminkach. Być może razem z tymi bajkowymi trollami zamieszkują ciepłe przestrzenie za piecami w domach ludzi z Północy: Norwegów, Finów czy Szwedów. A może tylko o nich śnią, kiedy za oknami jest na tyle zimno, że najlepiej zakopać się w pościeli, nasunąć kołdrę na nos, przymknąć oczy i poczuć, jak chłodne prześcieradło powoli ogrzewa się dzięki otulonym ciałom.

Wiem jedno: moje myszki na pewno nie pozwalają zdusić w sobie ducha czy to świąt, czy jakiegoś takiego pozytywnego nastawienia, które wędruje do ludzi razem z zapalanymi świecami i otulaniem się pledami. Gdy inaczej spojrzy się na czwartą, według niektórych najmniej łaskawą porę roku, nie dziwi, dlaczego to ludzie Północy ukuli określenie hygge - cała ta przytulność i komfortowe warunki życia to nic innego jak cieszenie się życiem na przekór aurze. To często ciepło, które mamy w sobie - a które dopiero w niedogodnych warunkach (np. właśnie pogodowych) ma możliwość ujrzeć światło dzienne - jest uruchamiane jak maszyneria trzymana "na wszelki wypadek", aplikowane jak lekarstwo skrywane w apteczce "na czarną godzinę".

Mój grudzień był trudny. Być może najtrudniejszy w całym 2018 roku. Tym, co trzymało mnie jeszcze przy zdrowych zmysłach i motywowało do wstania z łóżka i jakiegokolwiek działania, były... dzieci. To dla nich przystrajałam dom, to im czytałam świąteczne książeczki, to z nimi obserwowałam migoczące światło świec. Przygotowania do Świąt stały się takim pozytywnym spoiwem, drobnostkami (bo czym jak nie drobnostką w skali "wielkich" ludzkich planów jest np. przyniesienie gałęzi choinkowej i robienie stroików do udekorowania domu), które pozwoliły zająć ręce i myśli, które ocieplały dom i serca, podczas gdy wszystko inne waliło się na głowy. I ta myśl - ujęta w nieco innych niż moje słowach Małgorzaty Halber (poniżej) - dodaje mi sił i sprawia, że w Nowy Rok wchodzę z nadzieją w sercu: to nie ważne, że się wali, że coś nie działa, że świat wydaje się miejscem nieprzychylnym, momentami wręcz odstręczającym. Wyłów z tej ciemnicy nieznośnej coś miłego, coś swojego - zazwyczaj to coś jest zwyczajne, bez fajerwerków, zwykle na co dzień tego się nie dostrzega. Ale gdy jest źle - tak prawdziwie źle, kiedy masz ochotę tylko usiąść, załamać ręce i płakać - otwórz oczy i widź. Nie patrz, ale widź - dostrzeż, wykonaj ten ruch serca, odrobinę wysiłku, a odmieniona perspektywa odmieni Ciebie.

Tej zimy zauważyłam coś jeszcze. Że kiedy dzień jest bardzo krótki i ciemny, spada śnieg. Śnieg, który jest biały i odbija światło. I sprawia, że wszystko staje się jaśniejsze. Dzieje się to wtedy, kiedy jest najciemniej.
Małgorzata Halber


Tego nam życzę w 2019 roku i każdym kolejnym: byśmy potrafili dostrzec te maleńkie pozytywne rzeczy dookoła nas. Te zazwyczaj pomijane, bo "takie zwykłe, no przecież nic szczególnego, phi!". To właśnie one na dłuższą metę budują nasze Szczęście - nie wielkie wybuchy endorfin, ogromne sprawy, sytuacje dużego kalibru, Ochy i Achy na tyle dostojne, że koniecznie pisane z dużych liter. Nie. To, co małe, ale ważne. Uśmiech dziecka, jego ciepła rączka, która wsuwa się w naszą dłoń. Ciepła herbata czy kawa wypita w spokoju (albo i nie - ale jednak zaparzona, więc czujesz ten aromat i wciągasz go wewnątrz, bo przecież on też Ciebie tworzy). Kilka stron dobrej książki, nowy pączek kwiatu lub zalążek listka rośliny, którą spisało się na straty, ale trzymało ze współczucia, dobre słowo pani w sklepie, kąpiel po całym dniu... Niby nic, niby nie ważne, ale czy bez tego można by powiedzieć, że to nasze życie - tak w gruncie rzeczy - jest fajne?

2 komentarze:

  1. Piękna historyjka i jeszcze piękniejsze podsumowanie tego co w życiu najważniejsze. Tak dzieci mają to w sobie, że tworzą prawdziwą magię świąt i potrafią pocieszyć w trudnych chwilach. Zawsze staram się tak jak dziecko doceniać te małe rzeczy, o których pisałaś.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie napisane:-)))
    Ja również życzę Wam wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku 2019 i tego byśmy umieli cieszyć się z małych rzeczy:-)))
    Pozdrawiam serdecznie:-)))

    OdpowiedzUsuń