2/23/2020

Biblioteczka Pani Sowy (cz. 15) | ZABAWY Z KSIĄŻKĄ #4

Zapraszam do cyklu poświęconego książkom. Tym, które w minionym czasie przeczytałam sama albo ze swoimi dziećmi. Co nam się podobało, co mniej? Co polecamy?



BIBLIOTECZKA DZIECI


Podziwiam zamysł tej książki: w obrębie jednego tomu połączono opowieści o nietypowych zawodach, aktywności i zadania (nie tylko) dla dzieci, a także narrację o Rodzinie - o tym, że każdy z nas ma coś ciekawego do opowiedzenia, więc... warto pytać, spędzać ze sobą czas!

Bohaterem książki - przynajmniej w obrębie jej "ramy" (początek i zakończenie) - jest Andrzej. Chłopak opowiada o swojej rodzinie, gdzie każdy wykonuje ciekawy zawód: "Mama jest kwiaciarką, tata – paleontologiem, siostra przytula pandy, dziadek jest testerem herbaty, a babcia – tłumaczką języka migowego. W rodzinie są też: kynolożka, architektka, pszczelarz, pilot balonów, pizzer, astronom czy dmuchaczka szkła." Każda profesja zostaje opisana na 3 rozkładówkach: na pierwszej znajdziemy "kadr" ze zwykłego dnia pracy, na drugiej potrzebne wyposażenie, na trzeciej... tematycznie powiązane zadanie-zabawę dla całej rodziny (od komponowania własnej pizzy, po szukanie wyjścia z labiryntu). Książkę można więc czytać na wyrywki, można ją kartkować i dawkować sobie wedle uznania czy akurat posiadanego czasu wolnego.

"Niezwyczajne zawody" można czytać jako książkę z ciekawostkami, edukującą i poszerzającą wiedzę na temat opisanych profesji. Synek dużo miejsca poświęcił paleontologii - zainteresowany dinozaurami, ciekaw jest pracy tych, którzy przybliżają nam życie wymarłych gadów. Pod choinką znalazł zestaw wykopaliskowy, a samo odkopywanie szczątków dinozaura... zajęło mu pół dnia. "Mamo, to jest... trudne!" - rzucił, przeciągając się, by rozprostować kości. Innym razem zatrzymaliśmy się przy kynolożce. "Mamo, to zajmowanie się psami... to też praca?" Przytaknęłam wówczas i mogłam przypomnieć o "cioci", która strzyże psy i pielęgnuje, a także przygotowuje je do zawodów. Prócz tego hoduje rasę lagotto romagnolo! "Ach tak, Lexa, pamiętam ją!" - Ucieszył się synek na wspomnienie kędzierzawej suczki, z którą się bawił. Mogliśmy też odświeżyć wiedzę dotyczącą prowadzenia pasieki i opieki nad pszczołami, którą nabyliśmy rok wcześniej na warsztatach pszczelarskich. Do książki można więc podejść na dwa sposoby: albo zostawić ją sam na sam z dzieckiem (by to mogło spokojnie przyswajać informacje i zaspokajać ciekawość), albo też usiąść do czytania i oglądania, zadawać dodatkowe pytania i snuć opowieść "obok". Kto wie, może wspólna lektura zachęci do smakowania herbaty, nauki języka migowego albo snucia planów podróży balonem?

To też dobry wybieg do opowieści o zawodach w ogóle. Przedszkole czy szkoła teoretycznie o to dbają, w praktyce sprowadza się to jednak zwykle do pytania o zawód rodziców, bez dookreślania. Ewentualnie - w porywach - o wspomnienie ciekawej profesji jakiegoś konkretnego członka rodziny. A jeśli każda praca jest fascynująca i potrzebna? Co mógłby opowiedzieć mój syn? Mama jest doktorem, który nie jest lekarzem, bo... wykłada na uczelni. Tata ratuje życie ludzi, bo sprzedaje zaawansowane fantomy medyczne i bierze udział w szkoleniach ratowniczych. Babcia dostała medal jako jedna z pierwszych pielęgniarek z wykształceniem doktorskim, ciocia jest główną księgową w pewnej firmie, dziadek nauczycielem matematyki, ciocia z wujkiem pracują w sądzie (wujek po godzinach uczy gry na gitarze elektrycznej), inny wujek jest górnikiem (jak drugi dziadek i pradziadek - jego tata), dwie ciocie pracują w branży beauty, a chrzestna siostry... tworzy kryształy w laboratorium. A to dopiero początek!











"Jak to działa? Budowle" Joanna Kończak, Nikola Kucharska, Katarzyna Piętka

Długo zwlekałam z recenzją tej książki, chciałam bowiem dołączyć do niej plansze do pobrania: swoiste puzzle, z których można układać różne budynki. Cóż, nie udało się - powstał jedynie prototyp bloku, który widać na jednym z poniższych zdjęć - niemniej nie poddaję się i mam nadzieję, że w przyszłości obiecany plik do pobrania za darmo się pojawi. Tymczasem pozwalam sobie przywołać kolejny tytuł z serii "Jak to działa?", którą polecam Wam w całości i w ciemno!

Klara - główna bohaterka serii, dziewczynka z burzą złotych loków i masą pytań dotyczących funkcjonowania świata - przypomina mi Goldie, laleczkę, którą moja córka dostała pod choinkę w tym roku, a która jakiś czas temu miała przełamywać stereotypy dot. dziewczęcych zabawek. Goldie jest bowiem młodocianą inżynierką (coś jak Gadget z animowanej serii o Brygadzie RR), a zestawy zabawek sygnowane logo żółtej główki zawierają śrubki, rurki i różnego rodzaju elementy konstrukcyjne, z pomocą których można zbudować tyrolkę, spadochron czy domowe kino. I Goldie, i Klara (i Gadget) są dziewczynkami, które nie boją się zadawać pytań, które są ciekawe otaczającego je świata, które nie poprzestają na tym, co jest powszechnie dostępne, ale które będą dociekliwe i wręcz zafascynowane tym, co je otacza! 

Tym razem Klara zabiera nas na plac budowy. Dowiemy się, jak powstają budynki, jakie etapy prac są konieczne przy ich wznoszeniu, poznamy sławne budowle, architektów, nie zabraknie także uwielbianych przeze mnie przekrojów - zaglądania do wnętrza! Doceniam serię za szczegółowość, pokazywanie tematu z różnych perspektyw, a także za stronę o zawodach związanych z poruszanym zagadnieniem. Nie zawsze bowiem trzeba podążać oczywistą ścieżką, a książki z serii świetnie pokazują, że każdy może znaleźć coś dla siebie!






"Mały atlas zwierzaków Ewy i Pawła Pawlaków" Ewa Kozyra-Pawlak i Paweł Pawlak

Pod koniec 2018 pokazywałam "Mały atlas motyli Ewy i Pawła Pawlaków" (TUTAJ) - dzisiaj przyszła pora na wydanie poświęcone zwierzętom! Prace Państwa Pawlaków uwielbiam i nieustannie się nimi zachwycam. Ilustracje w tej książce - a przez to i ona sama - to małe dzieła sztuki. Kolaże, przepiękne i urocze odwzorowanie przyrody za pomocą skrawków tkanin, akwareli, ale nie tylko - bogactwo technik i wyjątkowa umiejętność podglądania Natury zachwycają. W tych pracach jest tyle ciepła, szacunku dla Przyrody, pełnego umiłowania pochylenia się nad tymi wszystkimi stworzeniami - czy małymi, czy większymi... Wierzę, że chociażby kartkowanie tej książki pozwoli nie tylko dzieciom, ale i dorosłym poczuć bliższą więź ze światem zwierząt, może zachęci do poszukiwania "młodszych braci" w trakcie spacerów po parku czy lesie. Albo chociaż do bliższego ich poznawania w zaciszu domowym. W świecie coraz bardziej stechnicyzowanym warto czasem odwrócić wzrok od święcących na niebiesko ekraników - świat ma nam tyle do zaoferowania!








Jak zachęcić dzieci do przyswajania wiedzy? Serwując ją w sposób, który je zainteresuje! 
Jako dziecko uwielbiałam komiksy (lubię je nadal). Połączenie grafik z tekstem sprawia, że opowieść przyswaja się szybciej i nie trzeba przesadnie się skupiać - rysunki uzupełniają słowa, słowa dookreślają rysunki. Aż szkoda nie wykorzystać tego mariażu formy i treści! Tak powstały naukomiksy - komiksy naukowe! W piątej odsłonie "Biblioteczki Pani Sowy" (TUTAJ) wspominałam o wydaniu poświęconym dinozaurom, dzisiaj razem z synkiem pokażemy wciągającą opowieść o rekinach!

W liceum założyłam Z.O.R.O - Związek Ochrony Rekinów Oceanicznych (skojarzenie z pseudonimem pewnego popularnego bohatera noszącego czarną maskę było zaplanowane). Mimo iż do "związku" nie należał nikt poza mną, a jego działania ograniczyły się wyłącznie do zaprojektowania przeze mnie logo i publikacji jednego wpisu (!) na specjalnie założonym blogu, już jako nastolatka wiedziałam, że zwierzęta te mają kiepski PR. Filmy typu "Szczęki", a także niektóre z mocnych nagłówków publikacji w prasie wzmocniły przekonanie o tym, że rekiny rzucają się na każdego bezbronnego - że to krwiożercze, mordercze bestie, wiecznie niezaspokojone... (O bzdurności takiego przekonania mówiła też swojego czasu Janina Bąk, porównując dane statystyczne.) Tymczasem okazuje się, że rekin może pożreć np. jedną fokę i taki posiłek wystarczy mu na miesiąc. Że to w zasadzie lwy w środowisku wodnym - królowie na swoim terenie, najwyższe ogniwo w łańcuchu pokarmowym, które jest tak samo ważne jak pozostałe. Okazuje się też, że nie taki rekin krwiożerczy: wiedzieliście, że np. takiej orce będzie wolał zejść z drogi? To orka jest uznawana za większego drapieżnika! (Sic!) 

Komiks Joe Flooda rozprawia się z mnóstwem mitów narosłych przez lata wokół rekinów. Te fascynujące zwierzęta są niezwykle różnorodne, a traktowanie wszystkich tak samo, bezrefleksyjnie i z podejściem charakterystycznym dla białego kolonizatora (Podporządkować! A jak się nie da? Wybić! Zniszczyć!) jest niedojrzałe i krzywdzące. Warto poznawać Naturę, warto przyglądać się niezwykłemu światu przyrody, bo przed nami wciąż jest wiele do odkrycia!

Tym, za co dodatkowo propsuję to wydanie, jest sporo informacji biologicznych, anatomicznych, ciekawostek opisujących nie tylko rekiny, ale i np. nas - ludzi. Jak to bowiem często bywa, z lektury teoretycznie mało socjologicznej dowiadujemy się naprawdę wiele o Człowieku. Czy to rzeczywiście istota najdoskonalsza, najmądrzejsza? Warto weryfikować to od czasu do czasu - można się zdziwić!







BIBLIOTECZKA MAMY

"Agatha Christie" Isabel Sanchez Vegara, ilustracje: Elisa Munso (z serii "Little People, BIG DREAMS")

Książeczki z tej serii zwykle prezentowane są jako lektura dla dzieci (coś w nurcie motywacyjnym, dodającym młodym czytelnikom odwagi - że każdy był kiedyś dzieckiem, by potem stać się dorosłym Kimś), tak tę konkretnie kupiłam wyłącznie z myślą o sobie (Ach, egoistka! 🤪). Od lat jestem fanką twórczości Agathy Christie, przeczytałam wszystkie jej książki o Poirocie, którego zresztą uwielbiam*. Autobiografię autorki połknęłam w kilka dni, a książeczka Isabel Sanchez Vegary z ilustracjami Elisy Munso urzeka. Treści nie ma tam za wiele, tak naprawdę jest jej bardzo mało, ale zawarte zostały najważniejsze wydarzenia z życia Agathy Christie. W zasadzie na początek niewiele więcej potrzeba - skondensowana treść książeczki pozwala zresztą na przyswajanie języka młodszym czytelnikom. Anglojęzyczni będą mogli uczyć się na niej czytać, a nieanglojęzyczne ćwiczyć swój angielski. Może jako doktor literaturoznawstwa nie powinnam tego głośno mówić czy bezpardonowo zamieszczać w tekście pisanym, ale tej książeczki nawet nie trzeba czytać - ilustracje są na tyle wymowne, że wystarczają. A jakie one są! Uwielbiam zastosowaną minimalistyczną kolorystykę - czerwień, czerń i biel, miejscami szarości. Doskonale współgra z odwołaniami do zbrodni! 😎

* O serialu z genialnym Davidem Suchetem w roli belgijskiego detektywa, jak i o różnych filmowych adaptacjach, także mogłabym rozmawiać długo!


"Przyjaciele. Ten o najlepszym serialu na świecie" Kelsey Miller

"Przyjaciele. Ten o najlepszym serialu na świecie" przywołuje nieznane dotąd fakty na temat kultowej produkcji, wspomina najważniejsze i przełomowe sceny, wyjaśnia genezę niektórych wątków oraz pokazuje, jak serial kształtował nowe trendy. Zabiera czytelników za kulisy i zdradza, jak zmieniali się aktorzy, a wraz z nimi Ross, Rachel, Monica, Chandler, Joey i Phoebe.
Książka Kelsey Miller to pozycja obowiązkowa dla fanów serialu, a także dla tych, którzy jakimś cudem jeszcze go nie znają i są ciekawi, o co tyle zamieszania.
Malwina Bakalarz (Bakusiowa mama) dodaje, że to "Prawie 400 stron faktów i anegdot zespolonych w jedną historię idealnie dopełnia to, co finalnie widzimy na ekranie." Otóż... nie. Zarówno tekst reklamowy wydawnictwa, jak i przywołana opinia prowadzają w błąd - i to znacząco. Czy książka faktycznie przywołuje nieznane dotąd fakty? Niby tak. Czy "wspomina najważniejsze i przełomowe sceny" i "wyjaśnia genezę niektórych wątków"? "Niektórych" jest tutaj słowem-kluczem. Spodziewałam się bowiem - zwłaszcza zwiedziona słowami Baku-mamy - że książka Miller będzie przede wszystkim traktowała o kulisach, prezentowała smaczki z planu, pozwoli bardziej wkręcić się w świat "Przyjaciół", jeszcze głębiej w niego wejść. Tymczasem wątki z wyjaśnioną genezą można policzyć na palcach chyba nawet jednej ręki. Przywoływane nieznane fakty sprowadzają się w większości do kontrowersji narosłych wokół seksizmu np. scenarzystów, a także nieciekawego traktowania czarnoskórych czy nieheteronormatywnych. Tylko że... zainteresowanie #metoo, LGBT+ czy unikanie niewybrednych żartów charakteryzuje odbiorcę dzisiejszego - w czasie powstawania "Przyjaciół" nie były to jeszcze mocno rozwinięte problemy, nie mówiło się o nich głośno, a sam serial dawał wyraz temu, jak wtedy żyli młodzi ludzie. Tymczasem większość książki Miller sprowadza się do analizowania seksizmu albo rasizmu! Ja rozumiem, współczesny nowy odbiorca może się czasem zdziwić pewnymi tekstami padającymi np. z ust Rossa lub Chandlera, ale litości - czy naprawdę autorka musi wracać do tego niemal w każdym rozdziale? W jednym miejscu poświęciła kilkadziesiąt stron (dosłownie!) na przywołanie sprawy sądowej jednej z dziewczyn zatrudnionych przy produkcji serialu, którą molestowali (przede wszystkim słownie) scenarzyści. Jak dla mnie, proporcje zostały tutaj zaburzone. Jako fanka serialu oczekiwałabym więcej ciekawostek zbliżających mnie do bohaterów albo poszczególnych wątków. TEGO rodzaju fakty zza kulis interesują mnie zdecydowanie mniej! Także nie, "każdy szanujący się psychofan" nie znajdzie tutaj tego, czego by oczekiwał po takiej zapowiedzi, a ci, "którzy jakimś cudem jeszcze go nie znają i są ciekawi, o co tyle zamieszania" mogą zostać zniechęceni do oglądu serialu! (Sic!)

Kelsey Miller przedstawia się jako badaczkę socjologiczną, który przeprowadziła kwerendę i wywiady oraz zebrała sporo materiału, by swoje wnioski możliwie jak najbardziej uzasadnić i by dotrzeć do tajemnicy kryjącej się za popularnością serialu. I rzeczywiście, cytowane są wypowiedzi aktorów czy np. twórców koncepcji serialu, ale na równi z nimi przytaczane są także... wypowiedzi znajomych Miller! (Nie, niezwiązanych ze światem filmu w jakikolwiek sposób! Po prostu "krewnych i znajomych królika"!) Głównym wnioskiem autorki jest stwierdzenie, że o takim wzięciu "Przyjaciół" zdecydowało to, że aktorzy byli przyjaciółmi również prywatnie - zdanie to jest zresztą w różnych konfiguracjach wielokrotnie nam przypominane (byśmy przypadkiem nie zapomnieli o tak wnikliwej analizie, uhm).

Podsumowując, znajdziemy tu pewne smaczki, a jakże. Niektóre ze zdjęć w kolorowej wkładce również uradują serducho, ale będą też takie ściągnięte z popularnych portali fotograficznych, ogólnodostępne. Całościowo... książka nudzi. Miejscami irytuje powierzchowne podejście autorki, która - gdy potrzeba spojrzeć głębiej - skupia wiele swojej uwagi na wyjaśnianie, dlaczego tyle tam seksizmu. No skąd, ludzie, no skąd? Przecież to dzisiaj by nie przeszło! (Ha, tyle że serial powstawał w latach 90. - i to powinno wystarczyć za zamknięcie tematu, bo i takie zdanie pojawia się zresztą w tekście, ale nie - trzeba tę sytuację prześwietlać od prawa do lewa, od przodu i od tyłu! 🤦‍♀️)

Nie dajcie się zwieść - to nie jest książka dla zakochanych w "Przyjaciołach". Być może autorka siliła się, by jej umiłowanie dla "Przyjaciół" (tak, tak, bo ona jawnie nazywa siebie fanką i przyznaje, że marzyła o napisaniu książki na temat serialu!) nie przesłoniło jej "naukowego" czy dziennikarskiego obiektywizmu, ale przedobrzyła.


"Alfred Hitchcock" Peter Ackroyd

Jeśli mowa o prześwietlaniu zjawisk ze świata seriali czy filmu, Peter Ackroyd robi to zdecydowanie lepiej niż Kelsey Miller. Książka jest reklamowana, wydawałoby się, odwrotnie niż ta o "Przyjaciołach" - obiecuje się nam bowiem spojrzenie szersze, nie tyle skupienie na ciekawostkach z planu, co na dzieciństwie reżysera i na psychologii jego osoby, a tymczasem otrzymujemy... zaprzeczenie tego!* Ackroyd bowiem nie przesadza i dość szybko skupia się na tym, co tak naprawdę ludzi interesuje najbardziej: na filmach Hitchcocka. Proporcje są tutaj dobrze zbalansowane: na początek wprowadzenie w życie reżysera, opowieść o jego dzieciństwie, marzeniach i pasjach, a potem przedstawienie, jak swoje zainteresowania rozwijał. Wszystko tutaj  łączy się w całość, jest logiczne, a wyjaśnienia składają się w spójną całość - nawet niepochlebne plotki z końca życia Hitchocka znajdują tu rozsądne wytłumaczenie. Autor biografii zadbał o suspens - książka wciąga jak filmy brytyjskiego reżysera! Teoretycznie znamy zakończenie, ale fascynująca sylwetka milczącego na planie Hitcha, który niemal nigdy niczego od aktorów nie wymaga, bo co ma strzępić język, jeśli dobrze wykonują swoją pracę, hipnotyzuje. Jeśli jesteście fanami "Psychozy", "Ptaków", "Zawrotu głowy" czy innych dzieł Alfreda Hitchocka - serdecznie polecam!

* Tymczasem książka Miller miała mocno skupiać się na serialowej szóstce przyjaciół, a też dostaliśmy coś zupełnie innego - opowiastki, analizy i sytuacje "dookoła" - niby powiązane z serialem, ale dla fanów w gruncie rzeczy mało istotne.


"Maryla z Zielonego Wzgórza" Sarah McCoy

Już sam tytuł sprawił, że książka powędrowała do mojego koszyka w sklepie. Historię Ani znamy, ale jaka była Maryla, nim stała się tą surową opiekunką, która miała przecież tak czułe serce? Książka to w zasadzie rodzaj...fun fiction i z początku może to rodzić pewne obawy. Etyczne także. Bo czy to fair wykorzystywać sentyment milionów czytelniczek na całym świecie? Czy to w porządku przywoływać tak wielu znanym im - i stworzonych przez kogoś innego! - bohaterów? Doprawiać im "origin story"? Bazować na popularności dzieła już niemal kultowego, by sprzedać... własne? I - właśnie - własne na ile?! Napiszę tyle: już od pierwszych stron te wątpliwości znikają. Ulatniają się jak dym ze zdmuchniętej świecy. Przestają być ważne, bo... porywa nas Maryla. To niezwykły przypadek narracji, kiedy jako odbiorca już znasz jej koniec. A jednak czytasz i nie możesz się oderwać. Bo nie tyle opowieść jest ważna, co jej bohaterka. A Maryla została przez Sarah McCoy oddana z miłością, z pasją. W krótkim fragmencie na końcu autorka przyznaje się do porządnej kwerendy - podążała ścieżkami L.M. Montgomery, rozmawiała z jej krewnymi (także opiekunami Muzeum Ani z Zielonego Wzgórza), wczytywał się we wszystkie tomy z serii, by jak najdokładniej oddać ducha Maryli. I zrobiła to z czułością.

To książka o nadziei i o próbach zsyłanych nam przez los. O wiosnach i zimach. O emocjach, które czasem (często?) w sobie dławimy. O zaprzepaszczonych szansach i marzeniach, które nie znikają, a tylko może zmieniają nieco swój kształt. O rodzinie. O miłości. O sercu, z sercem i z serca. Gorąco, bardzo gorąco polecam!



Serdecznie dziękuję Wydawnictwu Nasza Księgarnia za książki "Niezwyczajne zawody", "Jak to działa? Budowle", za naukomiks o rekinach i bardzo, bardzo dziękuję za "Mały atlas zwierzaków Ewy i Pawła Pawlaków" z przeuroczą wkładką autorstwa Państwa Pawlaków - rozczulająca! 🥰

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz