Pokój dzieci nabiera kształtów; domykam poszczególne kwestie, dyskutuję z mężem o ostatecznym układzie mebli. Sprawdzamy, upewniamy się, jakie rozwiązanie będzie najlepsze. Już teraz dobrze czuję się w odmienionych, rozjaśnionych czterech ścianach - jednak kolor (nawet tak niepozorny jak biel) ma moc - w tym przypadku siłę odbijania światła.
Może to dziwny argument za metamorfozą pokoju dzieci, ale...
Zdjęcia wychodzą teraz lepsze. Jaśniejsze tło pozwala słońcu na lepszą wędrówkę po powierzchniach w mieszkaniu i... naszych ciałach. Jest jak naturalna blenda - zmiękczająca cienie, wyciągająca z kadru poszczególne obiekty.
Uświadomiłam to sobie, robiąc zdjęcia na przyjęciu urodzinowym kuzyna moich dzieci. Choć ściany w jego pokoju nie są białe, przestrzeń jest jasna, a zdjęcia... wyszły zupełnie inaczej niż w naszym mieszkaniu. Lepiej. Jaśniej, bardziej optymistycznie. To samo w mieszkaniu mojej cioci - już przy białych ścianach. Zdjęcia syna na jej tle zyskały na wyrazistości. Nie znaczy to, że w dawnym pokoju Małego Johna nie dało się zrobić zdjęć, z których byłabym zadowolona - miały one swój klimat. Ale jasna ściana coraz bardziej do mnie przemawiała. A przeglądanie dziecięcych pokoi w całości skąpanych w bieli upewniło, że to tą drogą chciałabym pójść. Jak wyszło? To już niebawem. Tymczasem zapraszam na kilka kadrów z pokoju małego chłopca.
To w zasadzie fragment ściany - tylko i aż. Czasem o charakterze wnętrza decydują drobiazgi - niewielkie przedmioty albo niepozorne rozwiązania, które jednak przyczyniają się do efektu "WOW". Naklejki na ścianę, girlanda z życzeniami dla Maluszka, wyszyty ptaszek, estetyczna zabawka, uroczy obrazek, ciekawe okładki książek. Niby nic, a jak dużo.