11/02/2017

projekt "POKÓJ BRATA I SIOSTRY" (cz. 2) - biała podłoga w pokoju dziecięcym (+ nasze wpadki)


Ledwo co prezentowałam efekty researchu dotyczącego malowania podłogi na biało (wpis "malowanie podłogi na biało - doświadczenia blogerek" TUTAJ), a tu... proszę. Mądry Polak po szkodzie, tj. w tym przypadku Marta po fakcie. 
Wpis bowiem - jak i sam research - powstał... po pomalowaniu przez nas podłogi w pokoju dzieci. Ot, kolejność odwrócona. Co by nie było, że my tacy nudni i klasyczni - otóż nie! Pod prąd, pod wiatr, pod... meble... podłoga... ale do tego jeszcze tu dojdziemy.

Wiecie, to była sytuacja z gruntu "kuj żelazo, póki gorące". Ledwo skończyliśmy z Małżonkiem malowanie ścian na biało, gdy Ślubny rzucił z marszu: "Dobra. Chciałaś malować podłogę, nie? To co, dajemy od razu! Chyba że... nie masz farby?" - ostatnie zdanie rzucił nie bez skrywanej satysfakcji czy nadziei. Ja na to, prędko: "A właśnie, że mam!" - I wyciągam z szafy chomikowaną puszeczkę na "czarną okazję" (Ehm, białą?). 
Poszliśmy więc za ciosem.
Bez sprawdzania wpisów u koleżanek blogowych.
Bez pytania wujaszka Google.
Bez w ogóle odpalania komputera.




Efekt?
Już teraz co bystrzejsi mogą się spodziewać, a pozostali domyślać.
Ale nim przejdę dalej, cieszmy się obezwładniającą bielą z obrazka powyżej - testu nowej podłogi tuż po tym, jak wyschła ostatnia warstwa, a Rada Starszych (czyt. ja i TatoMąż) zgodziła się na pierwszy spacer.

MALOWANIE

Jak mogliście wyczytać (a jeśli jeszcze nie - zachęcam!) u odwiedzonych przeze mnie blogerek, podłogę dobrze przed malowaniem zeszlifować - chociażby papierem ściernym. Myśmy tego nie zrobili (nasza wina, nasza bardzo wielka wina), co później wpłynęło na jakoś białej powierzchni.

Malować najlepiej cienkie warstwy, za to jak najwięcej. Trzy to w zasadzie minimum. U nas? Pierwszą warstwę malowaliśmy farbą, której użyliśmy wcześniej do pokrycia ścian (chcieliśmy zaoszczędzić na materiale i wybielić wstępnie tym, co było już na stanie, otwarte), potem poszły dwie (tylko dwie!) farby przeznaczonej już do bardziej odpowiedzialnych zadań. Ogółem: trzy warstwy, średniej grubości (nasza wina, nasza bardzo wielka wina). 

Poniżej podłoga po pierwszej warstwie farby (dość grubej, mąż chciał wybielić za jednym zamachem najwięcej, jak się dało):


Gotowa podłoga, łącznie po trzech warstwach farby:


WYKOŃCZENIÓWKA

...czyli listwy. Stare wyrzuciliśmy. Na tyle uprzykrzały mi życie przez 5 wspólnych lat mieszkania, że bez sentymentu wystawiłam je w przedpokoju "do odstrzału". Kupiliśmy nowe, białe, pasujące do całości pomieszczenia ("szpitalnego", jak ujęła to moja mama). Wywierciliśmy nowe otwory, listwy zamontowaliśmy według naszych wytycznych estetycznych. Obecnie już tak nie straszą nas szpary między podłogą właściwą a ścianą.


RADOŚĆ & NIECIERPLIWOŚĆ

Tak nas oczarowała ta nasza podłoga, że nie wytrzymaliśmy i wbiegliśmy do pokoju całą rodziną chwilę po tym, jak stwierdziliśmy, że jest już sucho. Śmigaliśmy w samych skarpetach, co by nie było. Tja. Co by nie było. Skoro już wszystko było gotowe, listwy przykręcone, postanowiliśmy... złożyć łóżeczko piętrowe dzieci. W ich pokoju - oczywiście. Wnieśliśmy więc wszystkie paczki, rozpakowaliśmy je i - zapobiegawczo - rozłożyliśmy na podłodze płachty tektury z opakowania. Wiadomo było jednak, że łóżko stać na nich wiecznie nie będzie - więc to materiały miały zabezpieczenie (tj. podłoga pod nimi to zabezpieczenie miała), ale pod wznoszonym meblem... już nie. Efekt? Pierwsze zarysowania, o takie jak na zdjęciu poniżej.




 A potem pojawiły się kolejne - większe i mniejsze, całymi rodzinami czy tam stadami:



Następnie - powoli, sukcesywnie - pojawiały się w pokoju kolejne meble. Komoda, pufa, worki z zabawkami, regał z książkami oraz stoliczek do kącika kreatywnego z krzesełkami. I to te ostatnie przyczyniły się do drastycznej zmiany stanu podłogi. Szuranie, przestawianie, przesuwanie, zmiana kierunku jazdy, siedzenia, orientacji prawo-lewo czy przód-tył... Podłoga nie wytrzymała próby sił. Wygrały dzieci.





Nie zamierzałam się zresztą tym specjalnie przejmować, tj. zgrywać matkę pedantkę ze skłonnościami histerycznymi, która najpierw przemalowuje pokój dzieci na biało, a potem denerwuje się na pociechy, że tu ryska, a tam szlaczek. Pfff! 
Śmiem nawet stwierdzić, że podłoga dzięki rysom zyskała charakter (Lu - żółwik!). 

Pomogła też mata piankowa, którą z pokoju dziennego przenieśliśmy do dziecięcego. Chroni większą część podłogi, dlatego przestrzenie zarysowane nie straszą tak bardzo, nie przeszkadzają w odbiorze całości. (Poza tym nie chodzi o to, by było tu sterylnie, ale JASNO.)


Powyżej widać jeszcze niedomalowaną ścianę pod parapetem (niedomalowaną zamierzenie - obecnie jest tam już doklejona tapeta magnetyczna, która czeka na pomalowanie farbą tablicową) oraz rury, które także wymagają pracy.

Poniżej fragment podłogi przy drzwiach - brak w macie spowodowany jest nie brakiem puzzla, a względami strategicznymi - by drzwi nie zahaczały ;).



Podsumowując, mogło być lepiej. Efekt mógł być bardziej trwały, gdybym przed malowaniem przygotowała wpis o doświadczeniach koleżanek i zastosowała się do uwag, które starałam się przedłożyć w linkowanym wcześniej wpisie.

Niemniej, nie żałuję pomalowania podłogi na biało. Nawet z jej obecnymi mankamentami. Razem z białymi ścianami rozjaśniła wnętrze - działają razem jak duża blenda, która odbija światło (co, nie ukrywam, jest na wagę złota w sezonie jesienno-zimowym, gdy coraz szybciej robi się ciemno). Na dowód poniższe zdjęcie - zwykle z tej perspektywy (mając okno przed, nie za sobą) trudno było mi uzyskać jasne zdjęcia w tym pokoju, wychodziły za ciemne (robione pod światło, też mi nowość). Z białymi ścianami i jasną podłogą jest zupełnie inaczej! (NIE rozjaśniałam dodatkowo tego zdjęcia - zadziałała biel pomieszczenia i w miarę słoneczny dzień!)




Nie odnoszę już wrażenia, że pokój jest przytulny, bo... zacieniony. Teraz jest tutaj radośnie i wesoło - po dziecięcemu (co będzie lepiej widoczne w kolejnych wpisach z cyklu).




Gdybym miała malować jeszcze raz - malowałabym!


poprzednio w projekcie "POKÓJ BRATA I SIOSTRY":


10 komentarzy:

  1. Gdybyś mnie zapytała w zeszłym roku, czy warto było malować podłogę na biało, odpowiedziałabym: TAK! Gdybyś mnie zapytała dziś... powtórzyłabym to samo. Mimo, że mieliśmy podobne doświadczenia, które też opisywałam na blogu, nie żałuję. Ostatecznie i tak wymieniliśmy podłogę (niespodzianka: na białą! :D), dlatego nie było mi żal malować starej, chociaż wymiana miała nastąpić po roku czy dwóch. Ale przez ten czas, gdy jej używaliśmy, byliśmy bardzo zadowoleni. Pozdrawiam, Kasia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przybijam piątkę!

      A nasłuchałam się, że to zły pomysł, że w sumie to chyba łatwiej/szybciej zerwać starą podłogę i położyć białe panele... No właśnie nie szybciej czy taniej! Zapewne w dłuższej perspektywie mogłoby być to rozsądne, ale my w tym mieszkaniu będziemy jeszcze tylko kilka lat (jak dzieciaki zaczną dorastać, będą musiały dostać osobne pokoje), a i remont miał być "na szybko" (co trochę tłumaczy tę małą ilość warstw oraz nasz pośpiech). Jestem zadowolona z efektu :D Chyba więc jest coś w tych białych podłogach, skoro Ty również ;)

      BTW, ile zajęła Wam wymiana podłogi? Ciężko było?

      Usuń
  2. Marta, Ty jesteś szalona normalnie! No nie wierzę, że położyliście farbę do ścian na podłogę, przecież to pewna katastrofa i mnóstwo roboty psu w... łańcuch. Wiem, że potem poszła na to inna farba, ale czy to była farba specjalistyczna? Dedykowana do podłóg? Najważniejsza jest ta pierwsza warstwa, bo to ona decyduje o tym, czy cała powłoka będzie się trzymać podłoża, czy nie. Zwariowana Ty :D :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem, też mi to przez myśl przeszło, jak mąż zaczął smarować... :P Ale raz się żyje, a co! Poza tym nie jestem jakoś związana mocno emocjonalnie z tym mieszkaniem, chętnie się z niego wyprowadzę za lat parę, więc... a co mi tam! :P

      Poza tym, wiesz, będę mogła powiedzieć potem, że próbowałam w życiu wszystkiego xD

      Usuń
  3. Świetny pomysł. Czasem warto zaryzykować :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak dla mnie pokój wygląda świetnie. Sama mam zamiar pomalować podłogę na biało i myślę, że to dobry pomysł :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekałam na ten wpis, bo byłam ciekawa Twoich doświadczeń i wiesz co Ci powiem - od razu udało Ci się osiągnąć coś, na co my czekamy, a mianowicie efekt nieco startej podłogi. Kiedy my malowaliśmy podłogę na biało, to po robocie stwierdziliśmy, że owszem jest fajnie, ale stylowo to będzie jak już się ta farba gdzieniegdzie poprzeciera. Także ten, jest dobrze Marta, niektórzy na ten efekt muszą czekać, a ty rach ciach i już;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, też się tego łapię i w sumie lubię te ryski i przecierki :D Nie wszystkie ;D, ale większość tak :D

      Dzięki wielkie! :*

      Usuń