5/03/2021

Malowanie łazienki farbą - czy warto? Nasza łazienka po 4 latach od remontu!

Łazienkę można wyremontować stosunkowo szybko i tanio. Brzmi jak obietnica efektywnego wypoczynku na urlopie z dziećmi? Jak zapewnienia, że pobieranie krwi nie boli? Jak wszystkie te stwierdzonka, którymi się nas karmi z nadzieją,  że znowu damy się nabrać? Ha! Otóż to nie jest kolejny clickbait! Naprawdę zmieniliśmy łazienkę nie do poznania za około tysiąc złotych. Jesteście ciekawi naszych przemyśleń po 4 latach użytkowania? Zapraszam na podsumowanie remontu!




Plan wpisu, czyli spis treści:
  1. PANIE, CO PAN GADASZ? - o komentarzach w sieci, które powinno się ignorować jak głosik w głowie aktywizujący się po otwarciu lodówki: "A czego ty tu znowu?!"
  2. ŁAZIENKA PO METAMORFOZIE - subiektywna opinia 4 lata po remoncie oraz kilka kadrów tzw. ogólnych. + RADA PANI SOWY (mierzyć siły na zamiary)
  3. CO SIĘ NIE SPRAWDZIŁO? ✖️ Co zawiodło, co miało swoje wady?
  4. CO SIĘ SPRAWDZIŁO? ✔️ Z czego jesteśmy zadowoleni i co nas szczególnie cieszy? Co polecimy w ciemno?
  5. PODSUMOWANIE

PANIE, CO PAN GADASZ?!

Kiedy chwaliłam się metamorfozą łazienki na jednej z Facebookowych grup, rozśmieszył mnie jeden z komentarzy. Pewien mężczyzna stwierdził bowiem, że to "pieniądze wyrzucone w błoto". Zapytałam, dlaczego - czy po prostu mu się nie podoba, czy chodzi o coś jeszcze? W odpowiedzi przeczytałam, że "kobiety są zmienne", więc za rok wszystko mi się znudzi i trzeba będzie robić od nowa. I że lepiej byłoby odłożyć te pieniądze na "fundusz remontowy", tj. zbierać na remont "z prawdziwego zdarzenia": z kuciem ścian, wymianą glazury (a nie tylko jej malowaniem) itd. Że 20 tysięcy złotych uzbierać i wtedy remont robić - że takie podejście miałoby sens. Moja reakcja? ↔️ 😂

Pisząc krótko i na temat: śmiechłam.

Bo skoro "kobiety są zmienne" (No oczywistość! Jak mogłam o tym zapomnieć!), to przecież po roku znudzi mi się ta łazienka za 20 tysięcy! I co wtedy? Znowu zbierać i kuć ponownie? A przez czas zbierania się męczyć z "efektem obecnym"? A może lepiej wydać ten tysiąc (niecały, o ile pamiętacie dokładny kosztorys naszego remontu i pieniądze wydane na samą łazienkę, bez dodatków), poddać metamorfozie znienawidzone wnętrze i cieszyć się efektem już teraz? Które - Wow! Jak to możliwe! - cieszy mnie dalej, nawet po 4 latach (sic!) od remontu? Skoro bowiem "kobieta zmienną jest", te 20 tysięcy złotych to albo jeden duży, konkretny remont, który znudzi mi się po roku i kiszka, albo 20 remontów co roku za tysiąc złotych! Ha! Co roku mieć nową łazienkę! Szał normalnie! Jakkolwiek nie patrzeć: propozycja typa z internetu oraz jego argumentacja były idiotyczne.

ŁAZIENKA PO METAMORFOZIE

Tak, minęły cztery lata, a łazienka po metamorfozie wciąż sprawia, że odczuwam zwykłą, prozaiczną przyjemność z przebywania w niej. Jest jasno, jest po mojemu, połączenie czerni i bieli wciąż wydaje mi się strzałem w dziesiątkę. Jedyne, co bym zmieniła, to to, na co nie miałam za bardzo wpływu, a co - z uwagi na koszty - nie zostało ruszone w ogóle. Zmieniłabym np. ułożenie sanitariów, bardziej wykorzystała przestrzeń łazienki, która mimo iż jest stosunkowo duża, jest mało ergonomiczna. Zmieniłabym baterie, muszlę klozetową, najchętniej wymieniłabym szafki (choć obecne - po minimalnej przeróbce - nie są najgorsze). Marzy mi się także jakieś duże retro lustro, najlepiej trzyczęściowe. Innymi słowy, przeszkadza mi w łazience to, czego nie zmieniliśmy! Wszystko, co te cztery lata temu zostało poddane metamorfozie, wciąż mnie cieszy i mi się podoba.
 
Dla przypomnienia, podrzucam zestawienia zdjęć "przed" i "po". (Kiedy funduję sobie taką podróż w czasie, tym bardziej doceniam metamorfozę naszej łazienki!) 
 
 

RADA PANI SOWY:

Pamiętajcie więc, że jeśli nie macie wielkich funduszy na remont (jak przykładowo wspomniane na grupie 20 tysięcy złotych), wciąż możecie sobie pozwolić na metamorfozę łazienki. Mniejszy budżet wcale nie przesądza, że wnętrze będzie wyglądało gorzej albo się nie sprawdzi. Często opcja tańsza okaże się strzałem w dziesiątkę przy przygotowaniach mieszkania pod wynajem albo gdy w ciągu najbliższych lat planujecie przeprowadzę (jak my). Wówczas wielkie i czasochłonne remonty, które jednocześnie uszczuplą znacznie budżet, nie są rozwiązaniem rozsądnym. Mierzmy siły na zamiary, a jednocześnie spełniajmy nasze marzenia! (Że tak powiem górnolotnie, choć w przypadku łazienki w naszym mieszkaniu nie było to przesadzone... Naprawdę marzyłam o tym, żeby coś z nią wreszcie zrobić!)

Niemniej, po czterech latach użytkowania nowej-starej łazienki, zrodziły się pewne przemyślenia co do niektórych rozwiązań. Nie wszystkie okazały się pozytywne, choć nie wpłynęły na ogólne zadowolenie z metamorfozy.

CO SIĘ NIE SPRAWDZIŁO? 
JAKIE DOSTRZEGLIŚMY WADY ZASTOSOWANYCH ROZWIĄZAŃ?

❌ płytki naścienne malowane białą farbą V33: o ile samo malowanie glazury zdecydowanie polecam, o tyle biała farba... z czasem zżółkła! Widać to doskonale w odniesieniu do pralki, piecyka Junkers czy wanny, które - teoretycznie również białe - obecnie wyróżniają się na tle ściany. Nie jest to jakaś ogromna wada (ściany pasują do już-nie-białych szafek, które zostawili poprzedni właściciele 😅), ale jeśli ktoś chciałby długo cieszyć się nieskazitelną bielą... no cóż. Musi się przygotować na pewnego rodzaju rozczarowanie. (Nie dotyczy to farby czarnej, która wygląda jak kładziona... tydzień temu.)
 
Poniżej widać różnicę w odcieniach bieli poszczególnych elementów łazienki. Zdjęcie zostało nieco rozjaśnione oraz ochłodzone (sztuczne oświetlenie sprawiało, że zdjęcia tak czy owak wychodziły zażółcone), ale i tak widać, że ściana jest bardziej żółta niż wanna, pralka czy np. sufit. Różnica ta nie była tak widoczna świeżo po remoncie - biała farba zżółkła.
 

❌ malowanie płytek w ogóle: jedyną wadą malowania płytek farbą (poza minusem podanym powyżej) jest fakt, że powierzchnia ta nie jest już tak gładka jak glazura sama w sobie. W czym to przeszkadza? Kupiłam pojemnik na łazienkowe akcesoria czy zabawki dla dzieci - taki z przyssawkami. I niestety przyssawki nie działają na pomalowanych płytkach, zwyczajnie się odczepiają, a całość ląduje z hukiem w wannie. Do samej wanny pojemnik przyczepia się już bez problemu.
 
❌ czarne płytki (u nas pomalowane farbą): minus dotyczy nie tyle zastosowania farby, co decyzji odnośnie koloru - na czarnych kafelkach brud jest o wiele bardziej wyraźny, zwłaszcza w okolicach wanny, gdzie widać białe smugi bądź zacieki po mydle czy innych środkach czystości. Za to nie żółknie 🙃.


❌ wykładzina PCV na podłodze: jej minusem są drobne żłobienia, struktura, przez co czyszczenie podłogi wymaga większego wysiłku. Nie wystarczy bowiem tylko ją przetrzeć, przejechać mopem czy ścierką. W miejscach bardziej zabrudzonych (jakaś plamka, zaschnięty ślad po np. żelu do mycia czy inne tego rodzaju) konieczne jest szorowanie wzdłuż rowków, by usunąć nieczystości.


Na zdjęciach powyżej widać zabrudzenia na wykładzinie. Ponieważ w łazience często jest wilgotno, a i wykorzystywane bywa mydło,  szampon czy inne kosmetyki, zabrudzenia bywają trudne do usunięcia na szybko - zwłaszcza jeśli nie usunie się ich od razu (na co, nie czarujmy się, nie zawsze mamy czas 🙈). Na zdjęciu z prawej u góry widać dodatkowo uszkodzoną strukturę wykładziny - któreś z nas musiało przypadkiem dziabnąć ją czymś ostrym... 🤷

Żeby była jasność: gdybym miała powtórzyć remont, ponownie użyłabym tych samych rozwiązań i kolorów farb! Problemy wymienione powyżej zostały bowiem odnotowane, bo jakże inaczej, a jednak uzyskany efekt cieszy mnie na tyle, że jestem w stanie przymykać oko na te niedogodności (i ewentualnie częściej przemywać glazurę i podłogę 😉).


CO SIĘ SPRAWDZIŁO LUB SZCZEGÓLNIE CIESZY?

✔️ kolorystyka: połączenie czerni i bieli okazało się strzałem w dziesiątkę! Jest ono ponadczasowe, łatwo dobrać do takiej bazy dodatki, a jeśli zdecydujemy się na wprowadzenie koloru, każdy będzie pasował!
 
✔️ wieszak na czasopisma: pamiętam, że część osób wyśmiała na Facebooku ten pomysł (Że niby jak to - tak bezczelnie gazety przy toalecie? Pobrudzą się!), ja jednak bardzo chwalę sobie to rozwiązanie. Po pierwsze, nic się nie brudzi, gdyż magazyny wyciągam, siedząc "na tronie", a odkładam, nim z niego wstanę. Efekt? Brudzę ręce wtedy, gdy czasopisma są bezpieczne "na swoim miejscu"! Po drugie, podczas dłuższych posiedzeń wolę kartkować magazyny wnętrzarskie albo rodzicielskie niż scrollować telefon. Ile razy dzięki temu natrafiłam w wielokrotnie przeglądanym tytule na nową inspirację!

Z czasem okazało się, że wieszak (półka?) świetnie sprawdza się do odłożenia moich opasek. Wcześniej nigdzie nie umiałam znaleźć dla nich w  łazience miejsca, a chciałam, żeby były pod ręką... No i proszę! Rozwiązanie idealne!





✔️ obrazy i dekoracje na ścianie: teoretycznie zbędne w miejscu takim jak łazienka, ale jak zmieniły to pomieszczenie, uzupełniły! Puste, niewykorzystane na nic ściany rzucały się w oczy - obrazy wypełniły nieco tę białą plamę. Dodatkowo, w miejsce wymontowanego kinkietu zawiesiliśmy dekoracyjną instalację z chrobotka reniferowego: to ten obły kształt wypełniony mchem w dziwnym, biszkoptowym kolorze. Jak się okazuje, żywa zieleń chrobotka reniferowego jest wynikiem dodania barwnika - przysmak reniferów (o którym pisałam więcej we wpisie zieleń w domu bez wysiłku: chrobotek reniferowy) tak naprawdę ma właśnie ten kolor, który widzicie na poniższym zdjęciu. Dlaczego sprawdził się nam idealnie (prócz maskowania kabli)? Ponieważ jest już odpowiednio spreparowany i mimo iż mięsisty w dotyku, nie żyje i nie rozwijają się w nim żadni niepożądani, dzicy lokatorzy. Jest więc całkiem bezpieczny i niewymagający żadnych starań z naszej strony. Uff! Naszą roślinną dekorację mamy od JUKO Green Design.
 



✔️ dodatki i akcesoria: dziwna sprawa, ale w starej, ciemnej łazience nie miałam żadnej radości z wyposażania jej w jakiekolwiek dodatki. To, co mi się podobało i co widziałabym z chęcią w swojej łazience, gryzło się z poprzednią stylistyką wnętrza. Chcąc nie chcąc szłam w skojarzenia z morską głębią i elementy takie jak rozgwiazda czy ręczniki w naturalnych odcieniach piasku lub kamieni najbardziej pasowały. To jednak nie była moja bajka, zupełnie nie... Dopiero w odmienionym przez nas wnętrzu poczułam, że mogę rozwinąć skrzydła. I niby to jest drobiazg, rzecz najmniej w całym tym remoncie ważna, ale dała chyba najwięcej satysfakcji. Nareszcie wszystkie te małe, drobne elementy, przydasie, które mi się podobały i które chciałam przemycić do łazienki, mogły zostać w niej wyeksponowane, bo pasowały! 🤩




U góry z lewej: wspaniały silikonowy pojemniczek (tubka) na kosmetyki z Flying Tiger. Idealnie sprawdza się w podróży! Ma zabezpieczenie silikonową membraną wewnątrz, dzięki czemu płyny (żele pod prysznic, szampony itp.) nie wyciekają, a miękki materiał pozwala swobodnie wyciskać produkt (co innego buteleczka widoczna obok - kupiona w Rossmannie na dziale z miniaturkami do uzupełniania - trzeba ją przechylić i cierpliwie czekać, aż kosmetyk skapnie 🙄), a także oczyścić tubkę (z tym też często miewałam problemy przy okazji innych miniaturek, co czasami uniemożliwiało napełnienie pojemnika innym produktem). Reasumując, produkt genialny i używany przez nas w każdej podróży! Dostępnych było kilka wzorów, na dziale z miniaturkami do torby podróżnej albo z kosmetycznymi przydasiami.
 
U góry z prawej i na dole: piankowe puzzle do wody Quutopia. Namoczone wodą przylepiają się do śliskich powierzchni (wanny, płytek itp.), a ich lekkość sprawia, że swobodnie pływają. Obie cechy sprawiają, że są świetną zabawką do kąpieli, a także ozdobą łazienki. Dostępnych jest kilka wzorów,  także formy bardziej 3D!



PODSUMOWANIE

We wpisie projekt "ŁAZIENKA" (cz. 3) - Dlaczego warto robić remont samodzielnie? + bonus wcieliłam się w Elsę, starając się udowodnić, że "mam tę moooc" i że każdy jest w stanie przeprowadzić remont np. łazienki na własną rękę. Być może według niektórych byłam taką wersją królowej Arendelle:


...ale nie zniechęca mnie to i nikogo nie powinno. Nie zadowolimy wszystkich i zawsze znajdzie się ktoś, kto rzuci niepochlebną opinią albo nie zgodzi się z naszym gustem (zwłaszcza gdy będziemy coś prezentowali w internecie). Trzeba mieć to z tyłu głowy (przyklejone do tylnej ścianki i przywalone stertą przyjemniejszych spraw) oraz myśl:


Najważniejsze, że uzyskany efekt cieszy. Że decyzja o przeprowadzeniu remontu na własną rękę pozwoliła zaoszczędzić pieniądze (np. robocizna), a pójście na pewne kompromisy (malowanie glazury zamiast kucia i wymiany na - zapewne - ładniejsze czy bardziej modne) zaoszczędziła nam czasu i pozwoliła cały czas używać łazienki. Nie było pyłu, brudu niosącego się po całym mieszkaniu i obcych ludzi, którzy tłukliby się, używając ciężkiego sprzętu.
 

Czy podoba mi się nasza łazienka po metamorfozie? Tak, uwielbiam ją! Nie miał racji ten, kto pisał, że znudzi mi się po roku. Może to jest właśnie clue przeprowadzania remontów na własną rękę: one cieszą 2x bardziej, ma się z nich więcej satysfakcji i (może działa tu psychologia) nie marudzi się tak bardzo na wynik pracy własnych rąk. Nasze wpadki dodały nam bowiem +250 do doświadczenia, wiemy też, z czego wynikły, dzięki czemu lepiej rozumiemy już specyfikę pewnych prac. Gdyby te same wpadki przytrafiły się fachowcom, mielibyśmy prawo być niezadowoleni, a poziom satysfakcji malałby znacznie. Łatwiej wtedy byłoby nam patrzeć na naszą łazienkę z grymasem na twarzy, z natrętną myślą, że ten i tamten zawalili, a można było tego uniknąć. (O przygodach z "fachowcami" pisałam tutaj: Co z tym gniazdkiem jest nie tak?! Czyli o prądzie szalejącym nie tylko w Hawkins... )

Jeśli więc miotacie się z decyzją, zaufajcie swojej intuicji. Nie słuchajcie "dobrych" rad "wujków i cioć", zwłaszcza tych z internetu. Każdy ma swój gust, każdy ma swoje pomysły. To, co dla jednego jest świetne, drugiego może odrzucać i niech tak pozostanie - świat jest różnorodny i na tym polega jego piękno. W przypadku remontów czy dekorowania wnętrz najważniejsze jest, żeby dom był naszym - żebyśmy czuli się w nim dobrze. Nie osiągniemy tego, próbując dogodzić innym.


 

projekt "ŁAZIENKA" - wszystkie wpisy (kliknij tekst, żeby otworzyć dany wpis):

  1. Pomysł i inspiracje.
  2. Sczeźnij, głębio oceanu! - wpis z łazienkowej Księgi Umarłych.
  3. Dlaczego warto robić remont samodzielnie? + bonus 
  4. Malowanie płytek, czyli mój romans z wałkiem.
  5. Jak (nie) malować kaloryfer? Dramat w sześciu aktach.
  6. FINAŁ, czyli generalny remont łazienki za tysiąc złotych.

 

1 komentarz:

  1. Po 4 latach użytkowania efekt nadal zachwyca, a najważniejsze, że Wy jesteście zadowoleni:-)
    Pozdrawiam serdecznie:-)

    OdpowiedzUsuń