9/01/2015

migawki (17) - sierpień 2015 i #wakacyjnekadrydzieciństwa

Sierpień...
Gorący, bardzo intensywny miesiąc. Minął, nim się obejrzałam. Powtarzałam sobie długo ze spokojem: "Za miesiąc urodziny, za miesiąc przedszkole..." Czułam odległość czterech tygodni i uśmiechałam się w duchu na tę myśl. Tymczasem dni - zapewne dzięki słońcu - topniały... Gdy oglądam nasze zdjęcia z minionego miesiąca, jest mi jednak dobrze na sercu. To były miłe chwile, wyjątkowy okres, kiedy odkrywaliśmy chyba na nowo radość z celebracji wspólnie spędzanego czasu. 

Smakowaliśmy maliny, jeżyny, melony, arbuzy... Wszystkie soczyste owoce, które jednocześnie zaspokajały pragnienie. Razem z mężem raczyliśmy się poranną kawą, a Mały John dostawał kakao ze spienionym mlekiem - swoją odmianę kawy ;). Piekliśmy pierniki (specjalne zamówienie mojego dziecka), które ozdabialiśmy mieszaną czekolady i śmietany oraz kolorową posypką. (To nic, że nasze palce kleiły się później od brązowej, słodkawej masy. ;)) A gdy nie chciało się nam robić kanapek na kolację, gotowaliśmy kolby kukurydzy, które - oprószone solą i posmarowane masłem - kurczyły się w naszych ustach, rządek za rządkiem.

Wylegiwaliśmy się w cieniu zasłon (powinnam napisać "rolet", ale brzmi to mniej poetycko ;)) albo chłodziliśmy w basenie. A kiedy Mały John szalał w piaskownicy, a ja czytałam o rytuałach przejściach w najnowszym "Fathers", nad nami latały samoloty...

Robiliśmy papierowy teatrzyk (do podejrzenia TUTAJ), rysowaliśmy i malowaliśmy, kleiliśmy i rozbrajaliśmy folię bąbelkową.

Na koniec świętowaliśmy czyjeś trzecie urodziny. Wszystkiego najlepszego, Synku! :)





























Tak, tak - to zjeżdżają moi chłopcy! :)






 powyżej: nad śmieciarką latają muchy, wyjaśniło mi moje dziecko ;)



 



Tym samym kończę wpisy z cyklu #wakacyjnekadrydzieciństwa - projektu Moniki z wikilistka.pl, w którym brałam udział. Zakładał on - przez lipiec i sierpień - niemal codzienne robienie zdjęć swojemu dziecku, rejestrowanie jego wakacyjnej codzienności, chwytanie czasem nieoczywistych kadrów. Wszystko po to, by nasze dziecko miało pamiątkę - wyjątkową, jedyną w swoim rodzaju.
I wiecie co? To kapitalna rzecz, po kilku tygodniach, ba!, dniach, by nie rzecz nawet: tego samego wieczora, siadać razem i przeglądać zdjęcia. Takie codzienne, niewystudiowane, czasem z zaskoczenia, czasem obrazujące "kulisy". Bo o takich chwilach zapominamy najszybciej, pozostawiając we wspomnieniach co ważniejsze czy ciekawsze. A "monotonia" codzienności skrywa swoją własną magię...

Pierwszą część migawek w ramach projektu mogliście zobaczyć TUTAJ, na Instagramie lub śledzić hashtag #wakacyjnekadrydzieciństwa na Facebooku.


http://wikilistka.pl/2015/07/wakacyjne-kadry-codziennosci.html

3 komentarze:

  1. I bardzo fajnie...ja tak często o zdjęciach zapominam...a przecież Franek chociaż 9 latek to zmienia się z dnia na dzień...pamiętam jak miał dwa latka i oczy takie naiwne jednego dnia, a następnego takie dorosłe...czy to zauważa tylko Mama?? ;_)

    OdpowiedzUsuń