1/11/2015

lampion KATEDRAL mini

W okolicach Bożego Narodzenia miałam przyjemność wciąć udział w konkursie organizowanym przez Agnieszkę z Agnetha.Home, która zrobiła mi iście świąteczny prezent, nagradzając moją wypowiedź! 
Po Nowym Roku kurier przyniósł dużą paczkę, w której skrywał się lampion KATEDRAL mini. Złożyłam podpis, zamknęłam drzwi i... razem z synkiem oddaliśmy się frajdzie wyrzucania z pudła zgniecionych, pojedynczych kartek, które służyły za zabezpieczenie przesyłki. (Młodzian to zresztą mój mały niespokojny duch, mistrz drugiego planu na poniższych zdjęciach. ;))

...w tym miejscu właściwie mogłaby się kończyć moja wypowiedź - wypowiedź nosząca znamiona historii obiektywnej, obiektywnie opisanej, bez zbędnych upiększeń czy subiektywnego oglądu. Ciąg dalszy (zarówno opowieści, jak i opisywanych wydarzeń) zawierać bowiem będzie multum "ochów" i "achów", skrywanego (i nie) zauroczenia, cichych (i tych słyszalnych, wprawiających powietrze w wibracje) westchnień zachwytu oraz ciągłego, momentami niepokojącego szczerzenia się (na moje szczęście, nie zobaczycie go na żadnym ze zdjęć ;>). Co nie znaczy, że kolejne zdania nie będą prawdziwe, że "achy" i "ochy" nie mogą być wyrazem pewnego obiektywizmu - kto chociaż raz widział przedmioty sygnowane przez Aghetha.Home chyba wie, co mam na myśli... ;) 

Lampion jest IDEALNY. To słowo zawiera w sobie wszystkie epitety, które przychodzą mi na myśl, zbiera w jedno wszystkie przymiotniki, którymi mogłabym obrzucić - jak tęczowym konfetti - ten cudny wyrób Agnieszkowych rąk.
Ta przesyłka przemieniła mnie w dziecko: takie, które rozrywa pudełko, przekopuje papier i z iskierkami w oczach wyciąga prezent. Następnie, z coraz bardziej wyraźnymi rumieńcami, obraca go w palcach, przygląda mu się z rosnącym zachwytem i nie potrafi oderwać od niego wzroku.
U Aghethy.Home inspirujące są nawet śmieci ;) - prostowałam na kolanie kartki wyrwane z gazet, by ułożone w równiutki stosik wrzucić do pojemnika na papier. Efekt? Kilka z nich - fragmenty magazynu Jeanne d'Arc Living - odłożyłam na bok, bo szkoda mi było wyrzucać... Piękne, klimatyczne zdjęcia przemycały świąteczną atmosferę... ;) Z kolei dzięki stronom wyrwanym z publikacji traktującej o najpiękniejszych polskich zabytkach, poznałam wyjątkowy Pałac Myśliwski Książąt Radziwiłłów w Antoninie - nietuzinkowy, z kapitalną architekturą...
Wreszcie właściwa zawartość paczki: lampion... Wilgotny i chłodny z uwagi na różnice temperatur, pokryty lekką, skraplającą się mgiełką, na której pozostawiałam ślady swoich palców... Wyciągnęłam świeczkę, zapaliłam... W istocie lampion ma w sobie coś z katedry; szklane ścianki odbijają płomień świecy, widok jest niezwykły - niemalże nabożny, hipnotyzujący... Czyniący chwilę podniosłą, jakkolwiek "laicko" to nie zabrzmi.
Uwielbiam wpatrywać się w płonący ogień... Pamiętam pewien zimowy wieczór, który spędziłam w mieszkaniu przyjaciółki - wpatrywałyśmy się w otwarte palenisko w wysokim piecu kaflowym; języki ognia tańcowały, a płomienie buchały radośnie, strzelały iskrami - pędzącymi z zawrotną prędkością, ale żyjącymi krótko; jak spadające gwiazdy... (Dodatkowo, niemal co noc raczę synka kołysanką o iskierce z popielnika; wcześniej śpiewała ją moja mama, jeszcze wcześniej babcia... W tej melodii jest coś z monotonnej, acz magnetyzującej magii płonącego ognia...) Ogień ma w sobie coś rytualnego, w pewien sposób pierwotnego... Plemienne tańce wokół spajającego społeczność ogniska? Ciepłe płomienie przyciągają ludzkie ćmy...
























 





Agnieszko, bardzo, bardzo Ci dziękuję! :)

6 komentarzy:

  1. Nagroda w pełni zasłużona :) Bo to był piękny komentarz wpisany u Agnethy.home.
    Pozdrawiam i życzę nieustającej radości płynącej z użytkowania lampionu! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały! A nagroda jak najbardziej zasłużona! :)

    OdpowiedzUsuń