8/07/2015

kule honeycomb (cz. 1)

Z początku nie byłam do nich przekonana. Oglądałam zdjęcia w Internecie, czytałam o "achach" i "ochach", ale nie rozumiałam trendu. Tym bardziej nie kupowałam pomysłu używania kul jako elementów wyposażenia wnętrz - ok, niektóre ze stylizacji przyciągały wzrok, ale zwykle na tym się kończyło: na stwierdzeniu, że to ładny "obrazek" i przełączeniu strony.
Do czasu.
Zdjęć oglądałam coraz więcej (bo i częściej kule pojawiały się we wnętrzach), w coraz ciekawszych połączeniach kolorystycznych, mariażach faktur i pomysłach na aranżację. Zaczęłam się przekonywać. A kiedy nasyciłam oczy fotografiami z różnych przyjęć, gdzie przestrzeń ponad stołem - zazwyczaj ziejącą pustką - wypełniono "stroikiem" z kul... poszłam na całość. Zamówiłam na urodziny synka pięć kul w różnych rozmiarach. Padło na kolory "bazowe": biel, szarość i czerń, ale nie bez barwnego akcentu: ożywczego pomarańczowego (który stał się motywem kolorystycznym przygotowywanego przyjęcia, o czym pisałam TUTAJ). 

Nim jednak pokażę Wam wycinek tego, co dotarło do mnie w przesyłce, załączam kilka inspiracji. Pooglądajcie sobie "ładne obrazki" ;), które zmieniły moje zdanie co do kul-"miodowych plastrów":


źródło
źródło
źródło

I kilka inspiracji z wnętrz: czy to z pokoju dziecka, czy jako delikatny akcent w kąciku rodzica, czy w ramach dekoracji ślubnej, urodzinowej lub innych chwil świątecznych...


źródło
źródło
źródło
źródło
źródło

(Razem z tym wpisem wpadłam w manierę dzielenia treści na części, jak na filmach - z "uwielbianym" ciąg dalszy nastąpi...
Zatem... Ciąg dalszy nastąpi... :P Stay tuned!)

4 komentarze:

  1. O nie! To teraz trzeba czekać na ciąg dalszy?! ;) Jestem ciekawa Twoich kul, bo przyznać muszę, że obrazki - pomysły, ładne są, a takie oglądać lubię... Ja wciąż się przymierzam do własnych, zrobionych własnoręcznie, ale jakoś mi ciągle nie po drodze... ;)

    Mam nadzieję, że dajecie radę w te upały.. Pozdrawiam :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jacie, wielki szacun dla Ciebie! Ja co prawda oglądałam różne instrukcje DIY dotyczące tych kul, ale jakoś nigdy nie czułam nawet pociągu, żeby się za to zabrać - wydaje mi się to skomplikowane :P Tja, poszłam na łatwiznę... Więc szacun podwójny :)

      Rozłożone kule wyglądają świetnie :) Tzn. kiedy je rozkładałam, znów stwierdziłam, że "nie wiem, o co te <>". Ale jak położyłam obok ramki z plakatem albo powiesiłam na moment w pokoju synka... One ożywają, kiedy wkomponuje się je w jakieś tło :) Także znów po chwili sceptycyzmu... zauroczenie ;)

      A kolejny post dziś albo jutro! :D Także każę czekać, ale nie za długo ;)

      Jakoś dajemy radę, dziękuję! Kochana jesteś, że pomyślałaś :> Mały John lata bez spodenek po domu, ja rozwalona jak matrona na kanapie i poduszkach, a małż właśnie parzy kawę i znosi borówki, którymi się raczymy :P Rajsko, bo i rajska pogoda ;D
      A jak u Ciebie? :*

      Ściskam zefirkowo! (bo "ciepło" czy "gorąco" nie wypada :P)

      Usuń
  2. Kule wielkiego wow na mnie nie robia, nie mniej jednak w.niektorych aranzacjach tak.jak wspomnialas przyciagaja uwage nie powiem. Najlepsze miejsce dla nich?? Chyba pokoik dziecka ale tez.nie w nadmiarze ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na stałe to chyba rzeczywiście pokoik dla dziecka :) (chociaż kilka kul w stonowanych odcieniach świetnie wygląda wśród ramek czy bibelotów na komodzie :)) U mnie przede wszystkim z uwagi na urodziny i świąteczną oprawę wydarzenia. Chyba i na mnie aż tak wielkiego wrażenia nie robią, skoro nie garnę się, by je gdzieś wieszać na dłużej... Choć robiłam przymiarki i źle to nie wyglądało ;)

      Usuń