2/02/2016

born on monday

Opowieść, którą Miriam Altamira snuje na stronie BOM, opowiadając o początkach firmy, wzrusza. Po raz kolejny inspiracją dla stworzenia niezwykłej manufaktury pięknych przedmiotów były... dzieci. 

Właścicielka marki odwiedziła Nowy Jork i była częścią  Martha Stewart’s Weddings Magazine, po ukończeniu studiów pracowała jako grafik w Dallas w Teksasie w centrali FOSSIL, potem w kanadyjskim Toronto tworzyła dla SID LEE - jednej z najlepszych pracowni reklamowej w kraju.

To było ponad 10 lat temu, mieszkałam w pięknym miejscu, którego nazwa oznacza "pępek księżyca", kiedy moja najlepsza przyjaciółka powiedziała, że spodziewa się pierwszego dziecka. Spędziłam cały dzień zastanawiając się, co mogłoby być najlepszym prezentem dla nowej mamy - praktycznym i takim, który ta mogłaby docenić. Coś bez określonego rozmiaru, by dziecko mogło go używać od pierwszego dnia swojego życia i rozwijać się wraz z nim, coś, co mogłoby być wykorzystanie przez wiele lat, a jednocześnie tak niezwykłe i pięknie zaprojektowane, że mogłoby być częścią bezcennych wspomnień, zarówno dla dziecka, jak i matki.

Właśnie wtedy starannie stworzyłam swój pierwszy dziecięcy koc.


Miriam opowiada dalej:

Przeniosłam się z dala od mojego rodzinnego miasta do "kraju wolnych i ojczyzny dzielnych ludzi", by nauczyć się sztuki projektowania graficznego. W tym czasie nie tylko skończyłam studia, ale wyszłam za mąż, przygarnęłam psa, a po trzech latach oczekiwania dowiedzieliśmy się, że spodziewamy się dziecka! Nie trzeba dodawać, że pierwszą rzeczą, którą zrobiłam (nie znając nawet płci), był dziecięcy koc.

Potem, w pewien poniedziałkowy poranek, pojawiła się na świecie mała Nina.

Kiedy staliśmy się trójcą, wiatry z północy zabrały nas na terytorium liści klonu, konkretnie do miasta zwanego Toronto w prowincji Ontario w pięknym kraju, który tubylcy zwykli nazywać "Kanata". W tym niesamowitym miejscu stworzyłam Born on Monday -  miejsce, gdzie mogę się inspirować i dzielić swoim życiem z moim partnerem w zbrodni Edgarem, naszą porywającą, małą córeczką i siedmioletnim psem o imieniu Fidel.

Witam Cię w naszym małym sklepiku i mam nadzieję, że znajdziesz tu idealny prezent dla wyjątkowego przyjaciela, który lada moment stanie się rodzicem lub coś, co Ty i Twój mały skarb zachowacie na wiele lat...







Zakochałam się w tych kształtach i grafikach - "zwykły", typowy koc-prostokąt potraktowano z dziecięcą wyobraźnią: bez barier, ograniczeń. Brzeg wycięty w kształt chmurki? Proszę uprzejmie! Frędzle w rogach albo pomponiki wzdłuż jednego z boków? Nie ma sprawy! Tutaj fantazja bawi się formą, a nożyczki i farba pokazują, że nie ma rzeczy niemożliwych.

Wiecie co? Zamarzył mi się taki koc...

zdjęcia i cytaty: strona Born on Monday

6 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. O tak, plakaty byłyby kapitalne! :D Trzeba to chyba zasugerować BOM ;)

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Prawda? Chrapkę mam... A teraz są w promocji 30% - kurczaki, kuszą, kuszą... :P

      Usuń
  3. Piękna historia i piękne koce! To niesamowite, że w tak prozaicznym i prostym temacie jak koc można wymyślić jeszcze coś nowego. Bomba! :-)

    OdpowiedzUsuń