Tego dnia cieszyłam się, że przegadałam -
 typowo, bo babsku - drzemiącego we mnie lenia. Pogoda nie zachęcała do 
opuszczania legowiska na kanapie, ale wystarczyło lekkie ponaglenie 
samej siebie, polar i kilka oddechów jesiennym powietrzem, bym poczuła 
radość z wyjścia z domu. Jeszcze większą, kiedy dotarłam do Centrum 
Kongresowego.
Do Silesia Bazaar Dizajn vol.2 "przygotowałam się" wcześniej, tj. podpatrzyłam wystawiające się firmy. To chyba właśnie nadzieja,
 która obudziła się w trakcie tych wirtualnych wycieczek, stanowiła 
główną motywację mojej niedzielnej wyprawy. Wzięłam aparat (standard), 
poprawiłam zaplecioną przepaskę we włosach i... ruszyłam przed siebie.
Widziałam
 przedmioty, które miałam możliwość oglądać na żywo kilka razy 
wcześniej. Widziałam też nowości. Kupiłam sobie wreszcie betonową 
osłonkę na doniczkę i zobaczyłam na żywo efekt pomalowania mebla farbą 
Annie Sloan. Podsumowując... Co mnie zauroczyło na targach?
PRZE-CUD-NA porcelana. Widziałam ją wcześniej na zdjęciach, ale na żywo... Och! (to wykrzyknienie często będzie gościć w tym wpisie) Misa imitująca morską powierzchnię... (możecie zobaczyć ją TUTAJ) Brak mi słów. To trzeba zobaczyć, po prostu rozsadza. Jest piękna, kolory głębokie, faktura... Och! (A nie mówiłam?)
 Do tego przeurocze zwierzątka, ceramiczne puszki z leśnym runem czy 
przecudne grzybki do dekoracji - wróciłam do domu z pewnym czerwonym 
muchomorem, zamieszkał w chrobotku reniferowym ;).
farba Chalk Paint od Annie Sloan i Meblove Kreacje
Farbę
 testowały moje blogowe koleżanki, niektóre nawet podczas warsztatów z 
samą Annie Sloan. I chwalą. O farbie krąży jednak wiele różnych opinii, 
miejscami sprzecznych. Sama nigdy nie miałam z nią bezpośredniego 
kontaktu, więc nie potrafiłam wyrobić sobie własnego zdania. Próbowałam,
 może trochę na siłę, podpatrując efekty uzyskane przez dziewczyny. I 
post za postem, powoli dochodziłam do wniosku, że "przecierki" to chyba 
nie moja bajka... I - co za tym idzie - że ta farba też raczej nie dla 
mnie... Do niedzieli. Zobaczyłam komodę, fotel i szafkę nocną 
potraktowane Chalk Paint. Bez przecierki, bo "nie każdy lubi ten 
efekt". Powiem jedno: super. Farba kryjąca, matowa, świetnie wyglądała 
na meblach. Kapitalne kolory. Miła faktura. Nie wiem, jak się nią 
maluje, ale finalnie... Kciuk w górę. Chętnie pomalowałabym nią coś w 
domu...
Efektu "wow" nie byłoby zapewne bez realizacji od Meblove Kreacje - odpowiedzialnych za pomalowanie (i nie tylko! fotele miały piękne obicia i niesztampowe rozwiązania) farbą Annie poszczególnych mebli, dzięki czemu mogłam przekonać się, jak wyglądają gotowe "produkty", dotknąć ich. Plus łyknąć nieco kreatywnych rozwiązań... ;)
Efektu "wow" nie byłoby zapewne bez realizacji od Meblove Kreacje - odpowiedzialnych za pomalowanie (i nie tylko! fotele miały piękne obicia i niesztampowe rozwiązania) farbą Annie poszczególnych mebli, dzięki czemu mogłam przekonać się, jak wyglądają gotowe "produkty", dotknąć ich. Plus łyknąć nieco kreatywnych rozwiązań... ;)
Przybyłam,
 zobaczyłam, obmacałam. Hajde szyją prześliczne, mega praktyczne i 
pojemne portfele. Ich len w kolorze wrzosu totalnie mnie zauroczył. 
Szkoda, że mam całkiem sprawny portfel - gdyby choć trochę się rozpruwał
 albo był nadszarpnięty zębem czasu... Och, wymieniłabym go od razu, bez
 mrugnięcia okiem! Robią też świetne plecaki. 
Remedium
 na bałag... tfu! kompaktową kobiecą torebkę. Bywa, że wrzuca się do 
niej wiele bezwzględnie potrzebnych przedmiotów, a potem szuka tego, 
który w danej chwili jest najistotniejszy. I jest problem. SHOF śle 
wówczas uśmiech i wyciąga a to kosmetyczkę w kształcie ust na wszelkie 
pomadki czy kosmetyki, a to saszetkę w kształcie oka, przez którą można 
podejrzeć zawartość, albo - i to mój osobisty faworyt - kosmetyczki w 
kosmetyczce, tj. TEN PRODUKT
 - w jednej kopercie znaleźć można 4 różne kosmetyczki (o różnej 
pojemności, kształcie), które można odpiąć i używać oddzielnie. Albo 
razem właśnie, w zależności od potrzeb. Magia!
mArch'o Studio (a pierwszy showroom upcyklingu w Polsce - UPstore - zostanie otwarty już w październiku)
Wreszcie
 udało mi się nabyć betonową osłonkę na doniczkę! Prezentuje się 
pięknie. I choć swoje waży, cieszę się, że znalazła się w mojej torbie z
 targowymi zdobyczami! mArch'o Studio lubi zresztą beton i nie waha się 
go użyć - kapitalny efekt uzyskali, tworząc świecznik-poduszkę 
(podejrzyj TUTAJ) - czad!
drewno
Tutaj
 na jednym wydechu muszę wymienić kilka firm, którym - w zasadzie - 
powinnam poświęcić osobne miejsce, ale drewno zaistniało dla mnie na 
targach jako pewnego rodzaju całość i postanowiłam właśnie tak je 
potraktować.
 - Malita Just Wood
 - piękne stoły. Szacunek dla drewna plus ukłon w stronę nowoczesnych 
rozwiązań. Węgiel zanurzony w żywicy lub barwne szkło spajające dwie 
części stołu. Możliwa indywidualizacja projektu. Uwielbiam.
 - Drewno Pietrzyk
 - najpiękniejsze i najbardziej praktyczne deski do krojenia z drewna, 
jakie widziałam (miały wgłębienie na podsunięcie np. talerza - by nic 
nie upadło!). Masywne, ciężkie, ale i delikatne, gładkie - cudnie 
wygładzone, aż trudno było mi powstrzymać się od dotykania, w efekcie 
czego półświadomie masowałam ich powierzchnię przez cały czas rozmowy z 
panem Maciejem, właścicielem marki. W jego ofercie znajdą się też nie 
tylko deski, ale te skradły moje serce, więc wybaczcie pominięcie 
reszty... Och, chociaż stojak na przyprawy też mnie zauroczył!
 - Didara
 - drewniane misy, talerze, patery. Z drewna klejonego i ciosanego. 
Niektóre tak piękne, że aż dech zapierało. Inne tak pachniały, że... 
ponownie dech zapierało. Słuchałam opowieści o tym, jak je się zupy z 
takich mis, jak zostały zabezpieczone olejkiem pomarańczowym 
(rozsiewając jego zapach), jak są proste w pielęgnacji. Och! 
 - pracownia artystyczna FORM
 - nie zapomnę ich niezwykłych lamp z wydrążonych pieńków. Magiczne! I 
do wnętrz, i na balkon czy do ogrodu - z możliwością wymiany żarówki, w 
razie czego. Piękne, niezwykły efekt.
ORAZ...
...kilka innych przedmiotów czy marek, które zwróciły moją uwagę. Tzw. "oprócz tego":
Ta przekapitalna i nietuzinkowa tekturowa maska Vadera to prototyp marki Qbi.design. Prototyp zachwaliłam i kazałam rychło wprowadzić do masowej produkcji ;D. Poniżej inne realizacje:
Strapophilia była ze swoim dzieckiem: PhotoPlastic - odtąd możesz reklamować się nawet na swoim dekielku z obiektywu!
Myk Studio pozbawiłam ostatniego śledzia (szarej, materiałowej rybki), a przy meblach mySAM zatrzymałam się na dłużej, urzeczona ich formą i praktycznością.
Myk Studio pozbawiłam ostatniego śledzia (szarej, materiałowej rybki), a przy meblach mySAM zatrzymałam się na dłużej, urzeczona ich formą i praktycznością.
Saffa
 po raz kolejny urzekała biżuterią - trudno przejść obok niej obojętnie,
 więc nie tylko nie przeszłam obojętnie, ale i kupiłam sobie kolczyki. 
Och!
Zauroczyły mnie również drewniane produkty marki oloka-gruppe - najbardziej chyba te rozwijające w dzieciach twórczy potencjał, kreatywność:
...plus inne kadry z targów:
Uff... Działo się. 
To były naprawdę udane targi!
zobacz również:
Guga Kids Design Festival (marzec 2016)
Guga Kids Design vol.4 (czerwiec 2014)
Mały Silos 2013 - uliczne targi sztuki i designu dla dzieci
Guga Kids Design vol.4 (czerwiec 2014)
Mały Silos 2013 - uliczne targi sztuki i designu dla dzieci













Ciekawe takie targi, fantastyczne miejsce by czerpać inspiracje - jeśli lubi się coś wykonać samemu :)
OdpowiedzUsuńA te drewniane stoły, dechy, misy, lampy och i ach - zdecydowanie! :)
Hahah, ja tak wróciłam zainspirowana z ostatnich, przez co czułam wyrzuty sumienia, bo zamiast kupić poduszkę-motylka... uszyłam ją sama. Ale dobrze, bo jak się okazało, była mało używana, więc nie mam poczucia, że coś straciłam ;)
UsuńO tak, oczopląs! I chroniczna pustka portfela :P
Skąd ja to znam. Ze względu na wszędobylski szał tipi - uszyłam dzieciakom, które bawiły się tym bardzo, ale to bardzo sporadycznie - jaka była moja radość, że wydałam na niego 50 zł, a nie kilka stówek, dobrze jest czasem umieć szyć :)
UsuńOczopląsu dostaję na jarmarkach i tylko za portfel się trzymam, żeby nie przepuścić za dużo ;)
Haha, dokładnie! (znów zaczynam od śmiechu :D to chyba dobrze, nie? ;))
UsuńJa z tipi miałam tak samo :D Namęczyłam się z tym co nie miara, dwa dni szyłam, przez co byłam potem gotowa - jeśli naszłaby mnie jeszcze kiedyś ochota - wydać te pieniądze, które chcieli za gotowce, bo zrozumiałam, ile to pracy, ale... synek bawił się jak Twoje dzieci - sporadycznie. Z ulgą złożyłam tipi i schowałam. I nie żałowałam wydanych pieniędzy ;) A co moje (doświadczenie, pewne nowe rozwiązania, do których się dochodziło w trakcie pracy), to moje ;) nikt mi nie odbierze wiedzy.
No, to fakt ;)
Bardzo dobrze - wesołe te nasze rozmowy ;)
UsuńDobrze wiedzieć, że nie tylko moje dzieci doceniają moją ciężką pracę ;) Namiot stoi złożony w kącie, może zimą ich najdzie (ja naiwna). Dobrze to ujęłaś, to czego przy okazji się nauczymy - zostaje :)
ale cuda! Ja jak się wybrałam na święto ceramiki do Bolesławca- wróciłam z oczopląsem ;-)))))
OdpowiedzUsuńOjaaaa... Wyobrażam sobie :D
UsuńHaida ho, chyba sobie uszyję taki plecak. Tak wiem, to straszne, ale to Twoja wina, bo ciągle coś fajnego wywleczesz.
OdpowiedzUsuńNo masz :P o co ja zrobię...
UsuńJa za to dojrzałam do myśli, żeby sobie kupić zestaw kaletniczy. Bo mocno ogranicza mnie jego brak :P