3/28/2018

share week 2018

Blogerzy są niesamowici. Tworzą, bo tak sobie postanowili. Dostarczają ogrom treści – prawie w całości darmowej i dostępnej dla każdego, bez segregowania, bez żadnych ocen lub wymogów – która bawi, inspiruje, uczy, dodaje otuchy a także pozwala zrozumieć.

 - pisze Andrzej Tucholski (źródło), zachęcając do tego, by podzielić się na swoim blogu linkami do tych twórców, naszych kolegów i koleżanek "po fachu", których podziwiamy, którzy nas inspirują, których po prostu lubimy odwiedzać. Jego akcję share week 2018 do tej pory obserwowałam, dzisiaj postanowiłam wziąć w niej czynny udział. Tak jest, mili moi: Pani Sowa dołącza się do łańcuszka!



Trudno było mi przyjąć jakiś sposób "klasyfikacji", "doboru" tych, których postanowiłam w ramach akcji wyróżnić. Bloguję od ok. 2005 roku (wtedy z fan fiction z uniwersum J.K. Rowling ;)) i przez te kilkanaście lat odwiedzałam i czytałam - z różną częstotliwością i regularnością - przeróżne blogi. Dzisiaj podzielę się linkami do tych, które obecnie staram się odwiedzać regularnie, by na bieżąco być z publikowanymi tam treściami. Kolejność jest zupełnie przypadkowa - każdy blog lubię za coś innego, nie mam więc zamiaru ustawiać ich tutaj na podium itp.


 (Aneta Wira-Ostaszyk)

Jako mała dziewczynka chciałam być (poza pisarką) baletnicą. Naoglądałam się animowanego "Dziadka do orzechów" i marzyłam, że pod choinkę dostanę pastelowo różowe pointy (jak główna bohaterka animacji). Cóż. Do małoletnich planów przybliżyłam się jako dwudziestolatka, gdy - owszem - założyłam na stopy baletki, ale... irlandzkie. Pewien sentyment do klasycznego tańca jednak pozostał, gdy więc trafiłam któregoś dnia na blog Anety... Przepadałam. Dosłownie. Możliwość podglądania w zasadzie dość hermetycznego środowiska jest niezwykła - czuję za każdym razem ten sam dreszczyk emocji, jaki towarzyszył kilkuletniej Marcie. Przenoszę się do innego świata, a moje ego poklepuje mnie po ramieniu, kontente. Oto znaleźliśmy złoty środek spełniania dziecięcych marzeń: baletnicą nie jestem, ale dzięki Anecie czuję się tak, jakbym była częścią tego świata. Magia!


(Kasia Bobocińska)

Dzięki Kasi weszłam do świata blogerów wnętrzarskich - i dosłownie, i w przenośni. Wcześniej podglądałam jakieś tam blogi poświęcone wnętrzom, ale to Conchita Home był pierwszym, który wyrobił we mnie nawyk regularnego śledzenia treści. Za pośrednictwem bloga poznałam też inne, które śledziłam i śledzę (niektóre już nie są aktualizowane, chlip), a dzięki samej Kasi pierwszy raz spotkałam się z blogerkami wnętrzarskimi w realu (na Wawa Design Festiwal - zerknij TUTAJ) - to właśnie ona uwierzyła we mnie i zaprosiła w zasadzie nieznaną w środowisku dziewczynę do współtworzenia Strefy Blogera. Kasiu, dziękuję!
Od tego momentu wsiąknęłam na maksa i z każdym rokiem staram się coraz bardziej rozwijać. Ale, ale - nie o mnie być miało!
Kasia urzekła mnie swego czasu cyklem o kolorach, rozbitym na różnego rodzaju wpisy tematyczne (inspiracje, kolor w konkretnym wnętrzu, projekt DIY), potem projektami wnętrz czytelników, a obecnie totalnie zaczarowała mnie jej opowieść o starym domu, o którym marzyła, który kupiła i który z pietyzmem przywraca do świetności.


(Kasia Sojka)

Kiedy poznałam Kasię, zapamiętałam przede wszystkim jej przepiękny tatuaż - regionalne kwiaty wymalowane na przedramieniu. Dopiero lektura jej bloga dała mi poznać jej cięty język, humor i dowcip (Podczas Wawa Design Festival taka była cichutka! ;)). 
Piąty pokój pokazuje, że można inaczej - to taka Mrs. Polka Dot o wnętrzach: bez lukru, pudrowania nosa, "ą" i "ę", silenia się na sztuczność, ślepego podążania za modą, ugładzonego języka. Kaśka jest tutaj sobą, a jej blog jest wyjątkowy: zabawny, pomysłowy, inspirujący. Lubię!
(Te, Kaśka - co z tą aktywnością blogową ostatnio, hę? W TV występuje, to nie pisuje? :P)


(Agnieszka Porembska)

Estetyka Gu jest bardzo bliska mojej - mogłabym podkraść całą zawartość pokoju jej synków, serio! Albo zatrudnić ją do udekorowania pokoju dziennego na przyjęcie. Lub poprosić o wydzierganie czegoś przepięknego - bo jej balony czy latawce z włoczki to jakaś magia, cudeńka, cacuszka normalnie! Cieszę się, że blog zyskał niedawno nowe logo i pojawił się post wielkanocny - znak, że coś się dzieje, że Aga nie powiedziała ostatniego słowa!


(Izabela Knera)

Na blogu Izy jest zawsze tak ciepło i kolorowo, że stanowi on dla mnie swoiste remedium na nijakość codzienności. Gdy mam gorszy dzień, otwieram jej stronę i daję się porwać czy to słowom, czy zdjęciom. Mogę przebierać w treściach, grzebać w archiwum, nie liczy się w zasadzie data publikacji - chociaż do niedawna niemal codzienna aktualizacja bloga ułatwiała ładowanie akumulatorów. 


(Agnieszka Placha)

Pani Kredka tworzy treści dla małych i dużych - w większości są to pomysły na kreatywne wykorzystanie różnego rodzaju materiałów. Och, jak ja to lubię! Np. taka lekcja astronomii z piankami marshmallows (TUTAJ)... Istny kosmos, odlot totalny!
PS. Wydało się! Pani Sowa (jako nick) powstała trochę w wyniku rozmów z Agnieszką podczas zeszłorocznego See Bloggers, trochę po otwarciu w moim rodzinnym mieście cukierni Pani Foremka - zainspirowałam się, a że szukałam zamiennika dla zagadkowej dla większości "Nefertari"...


(Agnieszka Nawara)

Uwielbiam i produkty, które Agnieszka wykonuje, i jej zdjęcia, i jej dom, i jej magazyn. W zasadzie... całą jej estetykę. Biorę w ciemno!


Co tu pisać... Przekliknij się i czytaj tam. A jest co oglądać! A jest czym duszę sycić!



Mogłabym wspomnieć jeszcze o Karolinie, ale tę łatwiej ostatnio znaleźć na Instagramie (@aletuladnie), Lu oficjalnie zamknęła już (przynajmniej na jakiś czas) swój blog Enjoy Your Home (Buuu!), a So we are czy Stashi lubię przeglądać, by zdjęciami sycić oczy. Wpadam też regularnie na Make Life Easier czy Make Cooking Easier oraz na White Plate.

9 komentarzy: