6/25/2018

Biblioteczka Pani Sowy (cz. 4)

Zapraszam do cyklu poświęconego książkom. Tym, które w minionym czasie przeczytałam sama albo ze swoimi dziećmi. Co nam się podobało, co mniej? Co polecamy?




biblioteczka dzieci
czyli co przeglądaliśmy w ciągu dnia albo czytaliśmy przed snem

Nie znajdziecie tutaj wszystkich książek, które trzymaliśmy w łapkach w ciągu ostatnich kilku miesięcy, ponieważ tego... było dużo. Do książek szczególnie polecanych przez moje dzieci zapraszam TUTAJ. Dziś pokażę cztery pozycje, które w ostatnim czasie przejrzeliśmy od A do Z.

"Wielka księga wartości. Opowiadania o szczerości, tolerancji i innych ważnych sprawach"  Teresa Blanch i Anna Gasol (ilustracje: Valentí Gubianas)

Książka ma przepiękną szatę graficzną: bajkową, kolorową, ale ze smakiem i wyczuciem - mimo wielobarwności ilustracje mnie nie rażą, wręcz przeciwnie: chętniej im się przyglądam i odkrywam niuanse (np. barwne drzewo z kobiecymi stopami, głowę Fridy Kahlo, cud narodzin...) Np. wspomniany w nawiasie poród: na ilustracji przedstawiono go przepięknie, z rysunkami liści na ciele matki, jak gdyby dla dodatkowego zaznaczenia naszego związku z Naturą... Piękne, delikatne...
Co do samych opowieści, przedstawiają podobną stylistykę. Autorki delikatnie i z wyczuciem opowiadają o tolerancji, życzliwości, wartości wysiłku... Bohaterami są dzieci różnych płci, o różnych kolorach skóry i statusie społecznym. W prosty sposób, za pośrednictwem różnych historii pociechy mogą uczyć nieoceniania po pozorach, uważności, patrzenia na świat szerzej aniżeli przez pryzmat własnego "Ja". Jednocześnie opowieści nie są specjalnie długie - idealnie nadają się do czytania przed snem.






"Jak to działa? Ciało człowieka" Joanna Kończak, Nikola Kucharska, Katarzyna Piętka

Książka genialna. Cienka, myślisz, za to format duży, a wewnątrz... szał. Rozkładówki, przekroje... Znajdzie się tutaj rozrysowanie poszczególnych układów (kostny, krążenia, pokarmowy i tak dalej), mnóstwo ciekawostek i informacji naukowych podanych w przystępnej formie. W zasadzie zrobiono to na dwa sposoby: w postaci prosto objaśnionych kwestii medycznych (np. ile jest zębów mlecznych, ile stałych, co to genetyka i w jaki sposób dziedziczymy itp.) oraz za pośrednictwem odpowiedzi na ewentualne dziecięce pytania, w tym te odnoszące się do kwestii językowych, powiedzonek (np. co to znaczy, że mamy nogi jak z waty albo że kogoś krew zalewa). Naszym przewodnikiem po ludzkim - swoim - ciele jest Klara - dziewczynka, która mówi bardzo dużo (niektóre strony przypominają komiks, choć bez kilku kadrów, za to z dymkami) i którą interesuje chyba... wszystko. Pod koniec nie zabrakło informacji o zawodach zajmujących się ludzkim ciałem pod względem medycznym (lekarz to taki pierwszy strzał, ale można też zostać naukowcem, dietetykiem, fizjoterapeutą...) czy o numerach alarmowych. KA-PI-TAL-NA książka. Myślę, że najlepsza dla dzieci w wieku szkolnym - będzie im łatwiej samodzielnie przyswajać treści, a taki sposób lektury jest według mnie najlepszym dla tego tytułu (kto inny jak nie dziecko czy nastolatek doceni bowiem dowcip tej książki, np. oznaczenie w układzie pokarmowym włącznika bekania bezdźwięcznego 😅?).







"Niania" Christianna Brand (właściwie 3 tomy: "Niania Matylda", "Niania Matylda w mieście" i "Niania Matylda idzie do szpitala")

Jak zaznaczyłam wyżej: w grubej, choć niedużej formatem książce zmieszczono trzy tomy przygód niesfornych dzieci państwa Brown. Nianię Matyldę znacie może z filmu "Niania" z 2005 roku (pięć lat później nakręcono kontynuację: "Niania i wielkie bum") - nasze wydanie posiada zresztą filmową okładkę (Colin Firth!). Filmowa historia mnie zauroczyła, chciałam więc sięgnąć po pierwowzór książkowy. No cóż, obie wersje różnią się od siebie, ale obu zaliczam to na plus. Scenarzyści podsunęli nam naprawdę wzruszający, uroczy finał, odmienili też los Eweliny, która w książkach została potraktowana... trochę po macoszemu (choć jej samej chyba się podobało). Zmniejszyli również liczbę dzieci, których i tak jest niemało. Co ważne, zachowano natomiast sedno opowieści.
Państwo Brown posiadają gromadę niegrzecznych dzieci, które wykorzystują każdą chwilę, by spłatać komuś psikusa. Jest ich tak wiele, że zostały pogrupowane: na starszaki, średniaki, maluchy, i te w ogóle najmniejsze... Najmłodszy natomiast jest Bobas, który mówi we własnym języku (i został ulubionym bohaterem mojego synka). Nikt nie radzi sobie z ich wychowaniem, a już najmniej pani Brown, która uważa je zresztą za kochane i niewinne (w filmie zrezygnowano z tej postaci, na plus dla nowej fabuły). Każda kolejna niania ucieka (albo zostaje do tego zmuszona przez dzieci), któregoś dnia pojawia się więc... niania Matylda (w filmie niania McPhee) - jedyna zdolna nauczyć "pociechy" dobrych manier, wzajemnej troski i szacunku.
W zasadzie każdy kolejny tom ma tę samą budowę, schemat fabuły: dzieci są niegrzeczne, przybywa niania Matylda i rozpoczynają się kolejne "lekcje". Ostatnią jest sen na jawie dzieci, które postanawiają uciec. Uciekają, ale nie mogą przestać biec - nawet wtedy, kiedy nie mają już na to ochoty... Finisz jest wzruszający, dzieci zaczynają wreszcie rozumieć, jak ważny jest dom, jak ważne są dla siebie nawzajem.
Co książkę wyróżnia? Postać niani, na pewno: posiada ona zaczarowaną laskę, która najczęściej zmusza dzieci (rzuca zaklęcie!) do wykonywania wciąż na nowo, cały czas figli - zmęczone mają w końcu dosyć psikusów, które wymyśliły. Uczy je to pokory, jak i zwrotów grzecznościowych. Nie jest to jednak literatura skrajnie moralizatorska, taka, która w sposób bezczelny mówi dzieciom, jak mają się zachowywać, żeby były grzeczne. Choć taki jest morał opowieści, został przedstawiony naprawdę zgrabnie, a całość bawi i wzrusza. Również rodziców: razem z mężem chichotaliśmy przy niektórych opisach, jak sądzę kierowanych właśnie do rodziców (nie wszystkie dzieci zrozumieją pewne ciepło-ironiczne stwierdzenia autorki).




"Opowiem ci, mamo, co robią psy" Paulina Wyrt

Okładka jest niepozorna, bo wnętrze książki to coś wspaniałego! Ilustracje Pauliny Wyrt całkowicie trafiają w moją estetykę: wciąż bajkowe, dla dzieci, ale i niepokorne - te postaci z wydłużonymi nosami, pewne zakłamanie perspektywy dla lepszego pokazania np. przedmiotów na stole, biurku... Uwielbiam!
Książkę otwiera oś czasu (piękna, w błękitach, z historią czworonogów), a potem jest tylko lepiej. Labirynt do przejścia, gra planszowa, psie gatunki, opowieść z salonu kosmetycznego, wizyta u weterynarza, psie zawody czy wspólne pakowanie i zabawa w "ciepło-zimno"... Z tą książką można się bawić i uczyć - np. poznać psią mowę ciała.
Moja dwulatka uwielbia psy (pluszowe i animowane, do żywych wciąż podchodzi z dystansem), każdą stronę chciała więc wyprzytulać, a wspólne szukanie ukrytych na kartach elementów sprawiało jej dużo frajdy. Grube strony ułatwiły zadanie - książka raczej nie zniszczy się szybko, nawet kartkowana przez moją energiczną córę.
To już druga nasza książka z serii "Opowiem ci, mamo..." - mamy jeszcze tę o dinozaurach i... chrapkę na resztę!








biblioteczka mamy
czyli co ostatnio przeczytałam dla siebie

Od ostatniego przeglądu książek na blogu trochę się tego nazbierało... Pierwszą książkę z niżej wymienionych przeczytałam jeszcze w lutym, drugą kończyłam na początku marca, w szpitalu, gdzie towarzyszyłam chorej córci, sagę o Poldarkach czytałam różnie (zależnie od tego, kiedy wpadł mi w ręce kolejny tom), "Kobietę dość doskonałą" męczyłam długo, za to "Historia pszczół" wciągnęła bez reszty!

"Księga luster" E.O. Chirovici
Wciągający kryminał, trochę thriller, pokazujący śledztwo z różnych punktów widzenia. Po pierwsze, książka podzielona jest na trzy części, a w każdej kto inny jest bohaterem i prowadzi narrację. Mało tego, po drugie: oddaje on głos innym postaciom. W efekcie otrzymujemy szereg opowieści, zeznań, wspomnień różnych osób, które nie tylko pokazują nam zdarzenia z różnych punktów widzenia (do czego przyzwyczaiła nas Królowa Kryminału, Agatha Christie, chociażby w "Morderstwie w Orient Expressie") - tutaj one się wręcz wykluczają! Jak to możliwe? "Księga luster" pokazuje, jak ludzkie wspomnienia są wybiórcze i... zafałszowane. Jak działa ludzki mózg, gotów niektóre elementy sobie wmówić, wytworzyć. Fascynujące!

"Saga Sigrun" Elżbieta Cherezińska
Coś dla fanów historii nordyckiej i... harlequinów. Książka opowiada historię Sigrun - córki jednego z norweskich panów. Poznajemy losy bohaterki od pobieżnie zarysowanego dzieciństwa, przez historię małżeństwa z Reginem, po trudy i radości macierzyństwa. Opowieść jest świetnie zarysowana, Cherezińska kapitalnie oddała psychikę swoich postaci, zwłaszcza tych żeńskich. Wątki dotyczące macierzyństwa wzruszały - pokazywały, ile emocji tkwi w kobiecie, jak trudne jest wychowywanie, opieka, a jednocześnie świadomość wolności drugiej istoty, jej indywidualności. Jak wspomniałam, książkę czytałam w szpitalu, kiedy moja mała Marion spała po kuracjach podawanym dożylnie antybiotykiem. Kiedy jest się mamą, zupełnie inaczej czyta się takie rzeczy...
Co do harlequinowskiego wątku... Fabuła to przeplatanie się wątków obyczajowych z... sekretami alkowy bohaterki. I tak przez całą książkę!
Jako kulturoznawca, nie mogłam nie odnieść tej książki do epopei narodowej Norwegów: "Krystyny, córki Lavransa" (czego, o dziwo, nie czynili recenzenci z okładki - badacze zajmujący się literaturą i kulturą). Obie książki opowiadają historię życia córki norweskiego wodza, dzielnego męża. Ich marzenia, dojrzewanie, małżeństwo, macierzyństwo, radości i smutki... O ile jednak "Krystyna..." szerzej opisuje losy bohaterki (książka jest trylogią), o tyle opowieść o Sigrun jest krótsza, a okres przed zamążpójściem potraktowano nieco po macoszemu - ale dobrze, bo i małżeństwo z Reginem zdaje się być szkieletem fabuły.
To pierwszy tom z cyklu "Północna droga". Kolejne części nie są jednak prostą kontynuacją - opowiadają historie innych bohaterów, z ich perspektywy. Ciekawi mnie "Ja jestem Halderd"...

"Tajemnica lorda Listerdale'a" Agatha Christie 
To zbiór opowiadań Królowej Kryminału wydanych swego czasu w prasie, tutaj w ramach Kolekcji kryminałów Agathy Christie (Publicat S.A.). Cieszyłam się jak dziecko, gdy dorwałam tom w książkowym discouncie - dałam za niego około dyszkę! Są tutaj różne opowiadania, niektóre bardziej awanturnicze niż kryminalnie, jednak Christie to zawsze Christie. Dodatkowym smaczkiem była dla mnie opowieść inspirowana baśnią o Sinobrodym. Ach!

"Demelza", "Warleggan" i "Czarny księżyc" (czyli 2, 4 i 5 tom sagi "Poldark") Winston Graham
Im głębiej zanurzam się w tę historię, tym bardziej mnie ona wciąga. Efekt był taki, że wykorzystywałam każdą możliwą wolną chwilę, by czytać tom piąty. KAŻDĄ. Zakończenie pozostawiło otwarte pewne wątki, a mnie z poczuciem rozdarcia. Losy części bohaterów ułożyły się pomyślnie, innych... niekoniecznie. Winston Graham pisze świetnie. Teoretycznie pierwsze cztery tomy poświęcone są ich tytułowym bohaterom (tak moglibyśmy sądzić), ale w rzeczywistości opisują losy różnych postaci reprezentujących grupy społeczne zamieszkujące Kornwalię w XVIII wieku. Jest tutaj mnóstwo pasji, wewnętrznych rozterek bohaterów, decyzji wpływających na życie innych. Fabuła bohaterów nie oszczędza, co mnie (zabrzmi to dość ironicznie) cieszy: Graham pokazuje życie z całym jego kolorytem, nie owija w bawełnę, nie kreśli prostej historii. Mój mąż śmiał się, że czytam romansidło, ale tym określeniem łatwiej obdarzyć "Sagę Sigrun". Saga Poldarków to opowieść historyczno-obyczajowa, z wątkami dramatycznymi, kryminału i romansu.

"Ten łokieć źle się zgina. Rozmowy o ilustracji" Sebastian Frąckiewicz
Lekturę dzieliłam sobie na fragmenty, syciłam się nią. Łatwo to zresztą zrobić, ponieważ każdy rozdział to wywiad z innym ilustratorem. Znajdziemy tutaj twórców młodych, jak i reprezentantów polskiej szkoły ilustracji. Twórców lubiących techniki tradycyjne, jak i tych wolących nowoczesne narzędzia. Rozmowę z każdym z nich ubogacają wybrane ilustracje (co, jeśli nie zna się autora, ułatwia jego identyfikację). Poznajemy warsztat, drogę artystyczną, środowisko ilustratorów. Rzadko padały kwoty - autorzy nie chcieli rozmawiać o pieniądzach, co dla Frąckiewicza byłoby cenną informacją dla początkujących ilustratorów. Niemniej można wyrobić sobie pewnego rodzaju pogląd na to, jak wygląda sytuacja ilustratora, kulisy jego pracy. Polecam. Inspiruje!

"Kobieta dość doskonała" Sylwia Kubryńska
Jak już zauważyłam, męczyłam książkę dość długo. To, teoretycznie, historia pewnej Kaśki - od dzieciństwa po starość. Jednak... to bardziej historia wielu, wieeelu kobiet zamknięta w bohaterce-reprezentantce. Taka... Kaśka symboliczna. Niby nazwana, ale nieco niespójna. Szalona, nie chce się wierzyć, że prawdziwa. Drugą połowę czytało mi się prościej, pierwsza pozostawiła wrażenie chaotycznej opowieści, gdzie role pełnione przez kobiety przeplatają się niby (chrono)logicznie, niby uporządkowanie, a jednak jakoś tak przypadkowo... Nie mogłam też miejscami przetrawić pewnych fragmentów, dość groteskowych czy przerysowanych. Kubryńska pisała wcześniej felietony, i to właśnie ta forma odnajdywana w "Kobiecie..." podobała mi się najbardziej - kiedy autorka nie udawała, że tworzy jakąś spójną fabułę, ale dowcipnie pisała o kobietach, o ich sytuacji, problemach, bolączkach. Może książka całkowicie w tej formie by mnie ujęła: jako zbiór felietonów, pogrupowanych w rozdziałach "Matka", "Matka Polka", "Córka", "Żona" i tak dalej. A nie w formie pseudo-opowieści o życiu wyimaginowanej Kaśki... Niemniej - kiedy przymknie się oko na fabułę, która niby tutaj jest, ale w zasadzie jej nie ma, można nacieszyć się lekturą - mam zaznaczonych kilka mocnych fragmentów, takich myśli-cytatów.
Świetnie zaprojektowana okładka, z kapitalną ilustracją na przodzie i kilkoma poleceniami z tyłu obiecywała dużo, rozpaliła nadzieje. Niedobra okładka, oj, niedobra! 😏

"Historia pszczół" Maja Lunde
Gdybym miała wybrać jedną ze wszystkich książek prezentowanych dziś w kategorii "dla dorosłych" - tę według mnie najlepszą - byłaby to "Historia pszczół" (no dobrze, walczyłaby z Poldarkami). To opowieść epicka, rozrysowana na trzy etapy w dziejach, trzy różne momenty historyczne: druga połowa XIX wieku, rok 2007 oraz wizja przyszłości (lata 90. XXI wieku). Trzy różne rodziny, troje bohaterów przejmujących głos w poszczególnych fragmentach. Teoretycznie wiąże ich jedynie... historia pszczół właśnie. Okazuje się jednak, że są sobie o wiele bliżsi, niż można pierwotnie zakładać. 
To piękna opowieść o pracy, wytrwałości, marzeniach i ambicjach. O człowieczeństwie, rodzicielstwie, relacjach międzyludzkich. O tym, że nie należy nigdy przestawać walczyć, że nie można się poddawać. Że to, co robimy, jest ważne. Że nigdy nie wiadomo, czy nasza praca nie przyda się komuś w przyszłości, czy nie zaowocuje - nawet jeśli teraz wydaje nam się, że nie ma ona sensu. Opowieść gorzka, ale z nadzieją. I dla tej nadziei warto po nią sięgnąć!


Do poczytania!

Pani Sowa

Powyżej: czytam sobie "Ten łokieć źle się zgina", gdy mąż zaatakował hasłem: "Uwaga, zdjęcie!".
Poniżej towarzysz lektury: słodycz, w tym przypadku pan ciastek. To chyba jedyna wada czytania w moim przypadku: podjadanie!


Serdecznie dziękuję Wydawnictwu Nasza Księgarnia za książki "Wielka księga wartości. Opowiadania o szczerości, tolerancji i innych ważnych sprawach", "Jak to działa? Ciało człowieka" i "Opowiem ci, mamo, co robią psy".

2 komentarze:

  1. Ta o psach mnie zainteresowała i jeszcze o ciele człowieka, bo takie pomocne książki zawsze mile widziane :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę gorąco obie polecam! Świetne graficzne, a ta o ciele dodatkowo zabawna, z mnóstwem detali i ciekawostek!

      Usuń