8/01/2018

domek dla lalek: myszki na wakacjach (+ rzecz o wiązaniu makram)

Gdy niebo rozjaśniają ciepłe promienie słońca, a delikatny wietrzyk ochładza spocone futerko, nie sposób usiedzieć w domu - przyroda wręcz woła, by spędzić lato na powietrzu! Nie inaczej postąpiły myszki. Do koszyka zapakowały ulubione książki, do plecaka stroje kąpielowe i ręczniki i ruszyły na plażę. Jak spędzały czas?



Mama rozłożyła leżak, poprawiła sukienkę i sprawdziła, czy zabrała kawałeczki sera na przekąskę. Wąsik już kręcił się między nogami, wyczuwając przysmak.
 - Och, poczekaj chwilkę, nicponiu! - upomniała go, uśmiechając się czule w kącikach ust.

Usiedli, upili łyk napoju z butelki i zajrzeli do koszyka.
 - "Myszerlock Folmes" czy "Przygody Don Myszota"? - zapytała mysia mama, przyciągając do siebie synka.

Po lekturze kolejnego z rozdziałów, Wąsik nie wytrzymał. Zeskoczył z leżaka i rzucił się w kierunku wody.
 - Mamo, ja pływam! - zawołał radośnie, oblewany falami. Pomachał ze szczęścia.
 - Jak skończysz, przybiegnij się wytrzeć! - zawołała mama, odmachując mu łapką.





W tym czasie Mysia testowała asortyment pobliskiej lodziarni. Usadowiona w milutkiej altance - skryta przed przypiekającym słońcem i z rożkiem w ręce - czuła się niezwykle dobrze - tak błogo. Które lody najlepsze?
 - Biały ser z wanilią! - odpowiedziała z przekonaniem.





Uwielbiam miniaturowy świat m.in. za to, że mogę w skali mikro sprawdzić swoje pomysły wnętrzarskie, dekoracyjne - bez malowania czy tapetowania ścian w skali 1:1, bez szlifowania pełnowymiarowego mebla, co zajmuje tyle czasu... Zamiast tego mam metamorfozę szybciej, domowe DIY prościej. A jeśli coś się nie uda albo pomysł jednak nie przypadnie do gustu... nic się nie stało. To w końcu mały mebel, mały pokoik - skala 1:12, o dwanaście razy mniejszy problem.

Domek-lodziarnia to taka moja letnia wizja. Bryłę kupiłam w jednej z sieciówek za niecałą dyszkę - wcześniej służyła jako dekoracja stolika kawowego, a na pomysł ozdobienia domku wpadłam, gdy obserwowałam blogowe koleżanki, które coraz śmielej zawiązywały węzły i tworzyły ozdoby do wnętrza. Postanowiłam spróbować swoich sił. Nie na dużej przestrzeni i nie w wielkim formacie - oj, nie. W skali mikro.

Dach to makrama: tworzy go siatka z węzłów gobelinowych. Sznurki opuściłam wolno na "ścianach" - luźno opadające dodają całości lekkości, dają myszkom przewiew - tak potrzebny w letnim skwarze.




Moja makrama nie jest idealna - ale też nie o to chodziło. Plotłam po raz pierwszy, uczyłam się, nabierałam wprawy, poznawałam nowe węzły po to, by za chwilę je "pruć" i zaczynać inne. Sznurek był też nieco za śliski na niektóre z wiązań - ale to kolejna lekcja, przybliżająca mnie do bogatego świata makram.

Po drugiej stronie "domku"-lodziarni (altanki?) wykorzystałam wzór z węzłów frywolitkowych - powstały "okienka" - dodatkowa klimatyzacja? 😉




Który wzór wolicie?


PS. Pamiętajcie zawsze o tym, by kończąc odwiedziny na plaży, w lesie, nad jeziorem czy w innym miejscu, po sobie sprzątnąć! Gdy wspólnie zadbamy o środowisko i otoczenie, będziemy mogli dłużej cieszyć się pięknem otaczającego nas świata, natury!



Wpis powstał we współpracy ze sklepem Berotex.

2 komentarze:

  1. Co za urokliwy wpis. Jakim cudem udało Ci się połączyć pozornie odległe tematy? Diy, bajka z przesłaniem i przepiękne zdjęcia ukazujące tą historię oraz kreatywną twórczość. Zachwyciłam się <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, bardzo, bardzo Ci dziękuję za przemiłe słowa! :> (Czuję się teraz jak na obłoczku - tak miło i błogo, a wszystko dzięki Tobie ;))

      Ściskam serdecznie! (bo na ściskanie ciepło jest... za ciepło :P)

      Usuń