9/09/2018

Jak zainteresować dziecko roślinami? - warsztaty uważności, troskliwości i cierpliwości z Panią Sową

Trend #urbanjungle wciąż ma się bardzo dobrze - coraz więcej ludzi przekonuje się, że "ręka do roślin" to czasem metoda prób i błędów, okraszona za to dużą determinacją i miłością do zielonego. Imponującą monsterę czy wyrośniętego fikusa można wreszcie zobaczyć w ludzkich domach, a nie tylko na korytarzach w ZUS-ie czy Urzędzie Skarbowym (jak słusznie zauważyła Kasia z Piątego Pokoju). Wydaje się jednak, że rośliny to wciąż domena staruszków (tak, tak, piszę tutaj o nas rodzicach - również 30-latkach), nie młodych. Jak więc przekonać dzieci do roślin, zaszczepić w nich pasję?

 

Dobrym pomysłem jest zwyczajnie włączenie dziecka w pielęgnację roślin. Może ono je podlewać albo spryskiwać wodą (jeśli mamy odmianę lubiącą orzeźwiający deszczyk, bardziej wilgotne powietrze). Może w sklepie pomóc nam z wyborem nowych sadzonek. Może też... samo zasadzić sobie własną roślinę.

Kiedy prezenty.pl zgłosiły się do mnie z zapytaniem, czy nie przetestuję ich produktów, zatarłam łapki, zobaczywszy, co mają. Do testów wybrałam dwa przedmioty powiązane z hodowlą domowej dżungli: Sow & Grow. Zestawy do uprawy roślin oraz nakrętkę do podlewania w kształcie chmurki (patrz w dalszej części wpisu).



Zestawy Sow&Grow stworzono specjalnie z myślą o dzieciach: jest kilka opcji do wyboru, każda z jakimś tematem przewodnim (ogród wróżek, mięsożerne rośliny, potwory-dinozaury, zestaw szefa kuchni, do pizzy czy ogród rodem z Dzikiego Zachodu). Każdy wewnątrz wygląda mniej więcej tak samo, różnicują je szata graficzna (co za tym idzie również ozdobne dodatki czy ciekawostki zawarte wewnątrz) oraz - oczywiście - rośliny, których nasiona otrzymujemy.

U nas padło na Monster plants - zestaw z dinozaurem na opakowaniu (A jakże!). Nazwa może nieco wprowadzać w błąd, nie będzie nam bowiem dane wysiać rosiczkę czy inną mięsożerną roślinę (te znajdziemy w innym zestawie z serii). Nie szkodzi. Dostajemy w pakiecie trzy saszetki, każda z nasionami innej rośliny, która mogłaby porastać krainę dinozaurów lub smoków zrodzoną w wyobraźni naszej czy naszych dzieci.

pokaż kotku (T-reksiu?), co masz w środku

Co znajdziemy w zestawie Sow&Grow?
  • 3 naturalne doniczki
  • 3 krążki z ziemią
  • 3 saszetki z nasionami (różne)
  • 3 patyczki "po lodach"
  • instrukcję (z ciekawostkami i grafikami do wycięcia)



Instrukcja jest w języku angielskim, nie obędzie się więc bez tłumaczenia, z którym zresztą nie powinno być większych problemów - nie korzystałam ze słownika, a zrozumiałam najważniejsze kwestie, więc nie jest źle.
Urzekło mnie to, że instrukcja nie jest suchym zbiorem poleceń, ale zawiera ciekawostki o umieszczonych w zestawie roślinach czy o dinozaurach, jak i edukuje najmłodszych: jak np. we fragmencie "for everyone" mówiącym, że rośliny zapewniają ludziom świeże powietrze oraz tlen potrzebny do oddychania. Albo w części "for you", która tłumaczy, że wzrost roślin świadczy o świeżym powietrzu w naszym otoczeniu, a ich obecność służy także wzrostowi młodego człowieka. Dodatkowo uprawa roślin na zewnątrz wyciąga dzieci z domów, są one na powietrzu, zajęte zdrowymi aktywnościami. A jeśli nie mają takiej możliwości i zestaw Sow&Grow wykorzystują w domu, wciąż jest to element edukacyjny, jak i fajna rzecz do pochwalenia się znajomym: "Hej! Wiesz, że SAM hoduję roślinę?" Nie zabrakło elementu zabawy: twórcy zestawu puszczają oczko w kierunku dziecka: "Wiesz, że możesz pobrudzić się z tym zestawem? Ale będzie zabawa przy przesypywaniu ziemi!" (To tak na marginesie, w razie gdyby Wasze dzieci nie były zainteresowane samymi roślinami. 😉)


👉 nasze nasiona do stworzenia scenografii jak z Parku Jurajskiego (od lewej): sensitive plan (mimosa pudica) - mimoza wstydliwa, asparagus fern - asparagus lub szparag pierzasty, snap dragon - wyżlin większy (zwany także lwią paszczą)

 
Oprócz zestawu, przyda się nieprzemakalne pudełko - zalecane w instrukcji (użyliśmy dużego, przezroczystego pudełka na produkty żywnościowe - bez wieczka), łopatka ogrodnicza oraz konewka lub butelka z wodą (użyliśmy butelki z nakrętką-chmurką, o której przeczytacie w dalszej części wpisu). Przygotowałam także rękawice ogrodowe (które się zupełnie nie przydały) oraz doniczkę - choć w zestawie znajdziemy doniczkę (wykonaną jak gdyby ze sprasowanej ziemi), uznałam, że warto użyć także zwykłej. Dlaczego? Zestawy Sow&Grow pozwalają na wyhodowanie roślin zarówno do uprawy w warunkach domowych, jak i na zewnątrz. Gdy wybierzemy drugie rozwiązanie - czyli gdy będziemy chcieli zasadzić roślinę w przydomowym ogródku - nie musimy nic dodatkowo robić - naturalna doniczka z zestawu zwyczajnie połączy się z czasem z ziemią. Z kolei w warunkach domowych będzie potrzebna normalna doniczka - dlatego od razu postawiłam na to rozwiązanie.



Jak to działa?

Do nieprzemakalnego pudełka wkładamy doniczkę (naszą dodatkowo włożyliśmy do przezroczystej plastikowej) i wrzucamy do środka krążek z ziemią. Polewamy go wodą tak, by zmiękł. Rozgrzebujemy ziemię (Mały John pomógł sobie łopatką) i niewielką jej ilość odkładamy na bok. Do przygotowanej ziemi wsypujemy nasionka i posypujemy je resztą ziemi. Pozostaje teraz spryskać całość wodą i trzymać w nasłonecznionym (ale nie bezpośrednio!) miejscu oraz regularnie podlewać/zraszać (unikajmy przelewania!). Roślina powinna pojawić się w przeciągu 1-3 tygodni.


Janko zdecydował, że zasadzimy mimozę - jego wyobraźnię rozbudziła opowieść o roślinie, która jest tak wstydliwa i delikatna, że pod wpływem dotyku od razu zwija liście. Nawet intrygująco brzmiący "dragon" go nie przekonał (lwia paszcza to okazałe kwiaty, ale niewiele tu tajemniczości dla mojego syna!)


Nakrętka do podlewania w kształcie chmurki to ciekawy gadżet urozmaicający opiekę nad roślinami: powinien pasować do większości butelek (sprawdzałam na kilku, które mieliśmy w mieszkaniu i pasował na każdą). Na co i po co to? Nie wszystkie płyny do pielęgnacji roślin przechowujemy w konewce - nie zawsze też mamy miejsce na kilka konewek (na przykład). Roztwory przeciwko szkodnikom (np. robione metodami domowymi: mieszanina wody z octem i wyciśniętym sokiem z czosnku) zwykle przelewam do pustych butelek po wodzie niegazowanej. Tutaj akurat przelaliśmy do butelki zwykłą, przegotowaną wodę. Teraz butelka wygląda ciekawiej i bardziej estetycznie (te względy mają znaczenie i dla mam, i dla dzieci 😉), a płyn nie rozlewa się tak silnym strumieniem - zebrany we wnętrzu chmurki rozdziela się na małe otworki i wypływa jak deszczyk. To fajne rozwiązanie przy dzieciach: Mały John w zasadzie nie był w stanie przelać rośliny (tutaj: ziarenek przysypanych ziemią), mógł kontrolować przepływ wody.

Do czego przydają się patyczki "po lodach" dołączone do zestawu? Do opisania poszczególnych sadzonek oraz ozdobienia. Papierowe opakowanie zawiera sześć ozdobnych grafik, które można wyciąć i przykleić do patyczków. Niech rozrośnie się prehistoryczny las!





Co daje dziecku samodzielne wysiewanie roślin i dbanie o nie?

To pierwszy krok w stronę odpowiedzialności za obce istnienie. Roślina żyje, trzeba więc otoczyć ją opieką: karmić, dbać o nią, sprawdzać, czy dobrze się czuje, czy nie choruje. Przy tym nie trzeba się tak gimnastykować jak w przypadku zwierzęcia - istoty bardziej wymagającej - to byłby drugi krok w nauce odpowiedzialności 😉.

Sianie uczy uporządkowania i skupienia: nasionka trzeba rozsypać w miarę równomiernie, a gdy przesadzamy roślinę, nie można zniszczyć jej korzonków. To nauka delikatności, łagodnych, ale pewnych ruchów. Tutaj na nic zda się pośpiech czy działanie na "hip-hip-hurra"! Trzeba się skoncentrować i postępować wedle instrukcji - po kolei, punkt za punktem.

Oczekiwanie na pierwszą łodyżkę jest chyba najtrudniejsze - Mały John już następnego dnia spodziewał się ją zobaczyć i był rozczarowany, że jeszcze niczego w doniczce nie ma. Wytłumaczyłam, że rośliny rosną powoli, a im wolniejszy ich wzrost, tym większe i potężniejsze będą w przyszłości (takie drzewo rośniej wolniej od zwykłej roślinki, chwastu). To nieco go pocieszyło; przypomniałam mu odcinek o ryjówce Florce, która wysiewała ziarenko fasolki - ona też musiała poczekać!

A gdy odhaczymy lekcję cierpliwości - szczęśliwi i dumni z samodzielnie wyhodowanej rośliny - rozpoczyna się bycie jej "rodzicem" bądź po prostu opiekunem - można nadać jej imię (w naszym domu każda roślina ma swoje imię lub pseudonim), witać się z nią i mówić jej "dobranoc". Dawać jej pić, pytać, jak się czuje, rozmawiać z nią (osobiście uważam, że rozmowa z roślinami sprawia, że te lepiej rosną 😉). A gdy pojawiają się kolejne liście, kwiaty... Tej radości i satysfakcji nie da się opisać - trzeba to przeżyć samemu! (Jak poród 😅)


Wpis powstał we współpracy z prezenty.pl.

2 komentarze:

  1. Mam pytanie, czy mogłabyś zaktualizować post i zamiescić zdjęcia jak roślinki wyglądają teraz, po miesiącu od wysiania? Czy urosło ich dużo w jednej doniczce, czy trzeba je przesadzić do innej czy moga rosnąć razem? Od dawna myślę o założeniu z dziećmi hodowli jakichś roślinek. Pozdrawiam, Justyna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, nawet o tym myślałam przy okazji tworzenia tego wpisu :). Pierwsze rośliny już powoli rosną - ale ponieważ to zajmuje nieco czasu (trzeba dać im czas na wysianie od tygodnia do miesiąca nawet, więc miesiąc to za mało czasu na ocenę ich stanu), stworzę taką aktualizację później.

      Na ten moment pierwsze posadzone nasionka - mimozy - mają już właściwe mimozowe listki (nad tymi maleńkimi pierwszymi, które w przypadku sadzonek wyglądają podobnie), ale to wciąż delikatne rośliny, których nie ruszam jeszcze do przesadzenia.
      Pozostałe dwie saszetki sadziliśmy kilka dni później - lwia paszcza wykiełkowała, a asparagus jeszcze nic nie puścił.

      Pozdrawiam!
      Marta

      Usuń