5/11/2021

afrykańska maska | TESTUJĘ CUDZE DIY 🧐 (#3)

W cyklu TESTUJĘ CUDZE DIY będę sprawdzała instrukcje zrób-to-sam znalezione w sieci pod kątem czasu wykonania, poziomu trudności, sposobu opisu (czy instrukcja jest zrozumiała), a także - co najważniejsze! - efektu. Często bowiem - jak i w przypadku przepisów kulinarnych - zachwyci nas zdjęcie, zapragniemy coś samodzielnie wykonać, a potem okazuje się, że... lipa. Nie wyszło. Albo wyszło nie tak, jak oczekiwaliśmy. (Czyli, summa summarum, i tak nie wyszło.) Koniec z tym! Specjalnie dla Was będę testowała ciekawe DIY, dzieliła się wrażeniami i starała się odpowiedzieć na zasadnicze pytanie: warto czy nie warto?

Dzisiaj: afrykańskie maski od Angeliki i Magdy z Dzieciaki w Domu!

 


Niniejszy projekt DIY nie jest moim znaleziskiem - zawdzięczam ten pomysł linkowi podrzuconemu przez nauczycielkę mojego syna, która zaproponowała dzieciom taką aktywność na nauce zdalnej. A ponieważ zdjęcia poglądowe na stronie Dzieciaki w Domu od razu skradło moje serce, zaprosiłam do wspólnej kreatywnej zabawy także córkę.

Dzieciaki pracowały same - ja tylko pomogłam naciąć rolkę po papierze toaletowym (gdy pociechy jadły obiad 😅). Reszta to już ich inwencja. Jak oceniacie efekt? Jak dla mnie sztos!

 


JASNOŚĆ INSTRUKCJI

Instrukcje DIY, których nie trzeba czytać, bo wystarczy podążać za etapami uwiecznionymi na zdjęciach... szanuję najbardziej, oj, szanuję 😁😎. Można szybkim rzutem oka (lub kilkoma) połapać się w kolejnych krokach i wykonywanych czynnościach, a dzięki temu szybko wdrożyć pomysł w życie. Tak było i tutaj!

 

POZIOM TRUDNOŚCI

W skali 1-5 jakieś... 2? Mniejszemu dziecku można pomóc wyciąć kształt z rolki po papierze toaletowym, ale reszta nie powinna nastręczać zbytnich trudności. Moje dzieciaki (lat 5 i 9) poradziły sobie ze wszystkim doskonale same. Ja tylko podtykałam im pod nosy materiały, żeby wszystko miały pod ręką 😅.

 

CZAS WYKONANIA

Pół godziny - godzina. Najwięcej czasu zajmuje oczekiwanie na wyschnięcie farby, więc wiele zależy od tego, jak dużo jej nałożono.

 


 

MOJE MODYFIKACJE (co zmieniłam, z czego zrezygnowałam, co pominęłam)

Miałam w planach grzeczne trzymanie się instrukcji, ale muszę uczciwie przyznać, że... zapomniałam wyciąć dziurki na oczy 🙈. W zasadzie przypadkowo okazało się, że to nie było nawet konieczne, bo i bez dziurek całość prezentuje się nader zadowalająco. Także można spokojnie odpuścić sobie tę dłubaninę (osobiście nie lubię wycinać tak drobnych elementów, bo rzadko kiedy wychodzi to tak czysto i schludnie, jak bym oczekiwała 🙊).

Zamiast białej farby użyliśmy korektora w sztyfcie - malowało się wygodniej i mam wrażenie, że szybciej!

 

EFEKT KOŃCOWY*

Śmiem twierdzić, że genialny. (Tak, wiem, skromna teraz nie jestem.) Wszystko poszło sprawnie, a ze zwykłej rolki po papierze toaletowym powstały świetne afrykańskie dekoracje - maski albo totemy, bo kto powiedział, że nie można projektu rozbudować? To dopiero by było!

* Mąż twierdzi, że określenie "efekt końcowy" to pleonazm ("masło maślane", "cofanie się do tyłu" i inne tego rodzaju), niemniej słowo "efekt" określa zarówno "wynik" - czyli właśnie coś na końcu, ale też "wrażenie" - a to może pojawiać się na różnych fazach tworzenia danego DIY. Bo całkiem efektownie może wyglądać w trakcie, a na końcu okazać się niewypałem albo nie tym, czego oczekiwaliśmy. Więc tak, zostawiam "efekt końcowy" dla wyraźnego, nie budzącego niczyich wątpliwości dookreślenia, że chodzi o to, co powstało nam na sam koniec.

 

 Moja ocena? POLECAM! ✔️ 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz