8/22/2016

tamborek + tkanina szyta na miarę, czyli o pomysłach w niciach zaklętych (+ KONKURS)

Pod koniec wpisu znajduje się 
informacja o konkursie
 - nie przegapcie! ;) 


TUTAJ pisałam o możliwościach, jakie daje tamborek. Obiecywałam, że jeszcze przyjdzie czas na moje kolejne projekty - oto nadszedł!

Dzisiejszy post nie wyczerpuje tematu, oj nie! Wciąż w mojej szafie leży kilka drewnianych obręczy, które romansowały już ze zwiewnymi tkaninami i czekają teraz na ożenek i połączenie słowami "dopóki ...coś*... was nie rozłączy". (*wściekłe zwierzę albo szalone dziecko, upadek z wysoka, niewierność kleju czy inne lokalne kataklizmy) Dzisiejsze prace łączy natomiast jedno: tkanina na zamówienie

Uśmiecham się w duchu - dobrze żyć w czasach, które dają szerokie pole do popisu. Współcześnie nie trzeba pozostawiać w sferze marzeń, jeśli chodzi o wzory na tkaninie. Jeśli nie znajdzie się niczego ciekawego wśród bogatej oferty sklepów z tekstyliami (zwłaszcza internetowych), można zaprojektować własny wzór i cieszyć się niepowtarzalnym, wymarzonym materiałem. Dla przykładu, moje "koniki Tato-Męża" są już w drodze - niebawem nad główką Marion zawiśnie najbardziej "intymny" i "sentymentalny" mobil na świecie!

Wróćmy jednak do tamborków...

Przyjmijmy, że mamy jeden (albo więcej, jak kto woli). Mamy nawet możliwość zamówienia materiału. No właśnie: jaki wzór można sobie wymyślić, jak co połączyć, co zrobić, by powstało coś wyjątkowego, niepowtarzalnego?

Mam dla Was kilka pomysłów:

#1: inicjał imienia

Prosta sprawa, banalna wręcz, pomyślisz. Inicjał. Jedna litera, a jakże znacząca! To może być początek imienia bliskiej Ci osoby, pierwsza litera wyrazu, który coś dla Ciebie znaczy (np. M jak Mama, W jak Wnętrze, K jak Kosmos, L jak Lizak*). W zasadzie nie potrzebuje tła w postaci materiału na specjalne zamówienie (bo, na dobrą sprawę, każdy by pasował), ale dzięki niemu jeszcze bardziej zyskuje na wyjątkowości.

_____________
* W naszym przypadku "L jak Lizak" pełniłoby dodatkową funkcję - anegdotki, sympatycznej rodzinnej opowiastki. Dlaczego? Mały John wyjaśnił nam ostatnio: Możecie na mnie mówić "brat", "lizak" i "Johnek". Bo lubię lizaki.







#2: mapa

Materiał: wydruk miejsca, najlepiej mapa. Twój wkład twórczy: zaznaczenie ulubionego budynku, kawiarni, swojego miejsca zamieszkania... Miejsca pierwszej randki, pierwszego pocałunku... Trasa podróży, najlepszych wakacji życia... Albo innych wydarzeń wartych upamiętnienia. Niech to będzie pretekst do podróży w czasie i przestrzeni - wzruszającej i fundującej tylko dobre łzy. (A jaki byłby to piękny prezent walentynkowy albo rocznicowy!)


© Sarah (yinsteadofi na etsy.com), zdjęcie ze sklepu etsy.com (źródło)


#3: grafika dla bliskich (dziecka/dziadka/babci/etc.)

Swojemu malcowi możesz zawiesić w pokoju własnoręcznie wyrysowaną postać, którą ozdobisz jakimś hasłem albo przyozdobisz w inny sposób (mojego misia można było ubrać w filcowy kapelusz albo jakiś materiałowy kubraczek z guziczkiem pod szyją, na przykład). Ja zdecydowałam się na przedruk z grafiki, którą dzieliłam się z Wami w maju (TUTAJ):



Więcej: dziecko samo może zaprojektować sobie zwierzę (albo i nie-zwierzę), które ozdobi ścianę w jego pokoju! Twoją inicjatywą będzie wówczas dodanie czegoś od siebie - przyszycie czy wyszycie słów, akcesoriów, jakiegoś tła? A może to latorośl podsunie Ci jakiś pomysł? Pobudzajcie swoją kreatywność, wysilajcie szare komórki! Tak stworzony "obrazek" może być też najpiękniejszym prezentem z okazji Dnia Babci czy Dziadka. Albo z okazji Dnia Mamy (Tatusiowie! Spróbujecie szyć i pomóc dziecku wykonać coś takiego? Byłoby świetnie! :)).


© Merrilee Liddiard, blog Mer Mag (źródło)

#4: fotografia inaczej

Uwielbiam przeglądać zdjęcia ślubne moich rodziców. Młodziutkich (Ledwie skończyli dwadzieścia lat!), delikatnych... Mama dziewczęco zakochana, tata z lekkim uśmiechem, szczuplutki - jak chłopiec. Niektóre fotografie to typowe przedstawienia Młodej Pary, natomiast szczególnie zapamiętałam jedno: na twarz taty artystycznie naniesiona twarz mamy (albo odwrotnie). Jedno wpatrzone w drugie. Magia.
Kiedy oglądam swoje zdjęcia ślubne... Żałuję, że pospieszyliśmy się z decyzją i nie zrobiliśmy przeglądu portfolii fotografów. Wybraliśmy opcję "rozsądną", czyli pakiet: DJ+kamerzysta+fotograf+samochód. Dzisiaj byłabym mniej praktyczna i postawiłabym przede wszystkim na artyzm - efekt, który byłby wpisany w moją estetykę. Ale cóż... Nie pora płakać nad rozlanym mlekiem.
I tak zatrzymuję się nad swoim zdjęciem ślubnym i z rozrzewnieniem wspominam tamten wrześniowy dzień. To pamiątka na zawsze.

Pomysł ze zdjęcia poniżej to chyba jedna z piękniejszych "przeróbek", o jakie można się pokusić. Coś podobnego widziałam kilka lat temu na wystawie "Urban legends" studentów Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach: Aleksandra Ignasiak ozdabiała stare fotografie brokatowym klejem; przystrajała postaci w otulające je ornamenty albo "kolorowała" na błyszczący różowy czyjś ślubny welon (prace artystki możesz zobaczyć TUTAJ). To "dopieszczanie", "przerabianie" czarno-białych zdjęć poruszyło we mnie jakąś nutę. Trochę jak z książkowymi ilustracjami rysikiem, które moja siostra wypełniała zdecydowanymi ruchami kredką - bo najwyraźniej były "zbyt nudne" albo "za mało kolorowe".
Mam więc taką fantazję: stworzyć na jednej ze ścian w mieszkaniu tamborkową "ślubną galerię" - przedrukowane z oryginalnych fotografii ślubne portrety moich dziadków, rodziców, wreszcie mój własny (w czerni i bieli) z pewnymi wyszytymi akcentami: czy to bukietem kordonkowych kwiatów, czy naszyjnikiem z udawanych, bo koralikowych pereł. (To kolejny pomysł na prezent rocznicowy. Bardzo intymny i sentymentalny.)


©Ramiro Elena (www.ramiroelena.com), zdjęcie ze strony Duduá (źródło)


#5: logo firmy

Reklama dźwignią handlu, logo firmy etykietką. Jeśli chcemy być zapamiętani, nie powinniśmy zapomnieć o odpowiedniej oprawie, "wisience na torcie", którą jest wizualna strona marki. Doskonały przykład na zastosowanie w tej materii duetu tamborek + materiał szyty na miarę można było znaleźć na SILESIA BAZAAR Kids vol.2 (moja relacja TUTAJ): marka Dziuki, specjalizująca się w przepięknych ubrankach dla dzieci z własnymi haftami, postanowiła ze swojego znaku rozpoznawczego, atutu uczynić... znak rozpoznawczy, atut właśnie! Ich logo-etykietka to wyraz totalnej symbiozy produktu finalnego z ideą marki:





Uwaga, konkurs!

Razem z drukarnią tkanin KUKA chcielibyśmy, byście pokazali nam swoje pomysły na wykorzystanie tkaniny; niekoniecznie z tamborkiem. Co można zrobić z materiałem? W co może się zmienić w Waszych rękach? Puśćcie wodze fantazji, pozwólcie sobie czarować palcami! Igły, nici, maszyna do szycia, klej albo nawet zwykłe spinki - pokażcie, jak wiele możliwości kryje w sobie "zwykły" materiał!

Nagroda? Metr bieżący tkaniny (nansuk, satyna, perkal, chino lub ryps) ze wzorem dostępnym na ku-ka.pl albo zaprojektowanym przez Ciebie - zwycięzca dokonuje wyboru.

Konkurs odbywa się na Instagramie (TUTAJ) - a zadanie konkursowe jest stosunkowo proste: opublikuj na IG zdjęcie swojego pomysłu na wykorzystanie tkaniny i  oznacz je hasztagami: #ku_ka #tkaninydrukowane #printingfabrics oraz konkursowym: #hoohoookuka.

Bawimy się dwa tygodnie - do 4 września włącznie. Ogłoszenie wyników nastąpi nie później niż tydzień po zakończeniu zabawy!

4 komentarze:

  1. Na Instagramie to nas jeszcze niestety nie ma :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie najlepsze są fotografie w nowym wydaniu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie chyba też :) (Choć taka mapa kusi, kusi ;D Z miejscem zaznaczonego skarbu? :P Jako dzieciak chowałam z koleżankami cenne drobiazgi - jakieś szklane koraliki, muszelki czy inne tego typu - w dziuplach drzew albo pod kamieniami. Taka mapa do nich by się przydała, bo potem zapominałyśmy o miejscu ukrycia ;))

      A ta ślubna galeria prawdziwie kusi. Ooooj kusi!

      Usuń