11/22/2015

śniąca Luna - księżycowa fasolka z tkaniny z recyklingu

Wyobraźcie sobie połyskujące w słońcu plastikowe butelki. Ich gładka, lśniąca powierzchnia odbija promienie słoneczne, jest trwała i giętka jednocześnie. 
O tak, plastikowe butelki - udogodnienie i zmora naszych czasów, takie 2in1. Z jednej strony lekkie i wytrzymałe, z drugiej... Plastik; tony plastiku zalegające na wysypiskach śmieci. Materiał tak popularny, że na naszym osiedlu konieczne było ustawienie dodatkowych pojemników na plastik właśnie. Wydaje się, że jest wszędzie (miejscami nawet metaforycznie, symbolicznie).
Jakiś czas temu odezwała się do mnie firma Haft z pytaniem, czy byłabym zainteresowana ich nowością: tkaniną ReTex, która powstała z przędzy pozyskanej w procesie wtórnego przetworzenia butelek - materiał uzyskał międzynarodowy certyfikat Repreve, co oznacza, że w minimum 30% składa się z przekształconych butelek PET. Brzmiało to tak zagadkowo i intrygująco, że bez wahania postanowiłam sprawdzić rzecz w praktyce. Zafascynowana, opowiedziałam o tkaninie mężowi, który nie krył swojego sceptycyzmu ("Jak z czegoś, co w 1/3 składa się z butelek, da się stworzyć materiał?"). Ciekawość była tym bardziej rozbudzona...


materiały promocyjne

Nie chciałam pisać o materiale, nie sprawdziwszy go wcześniej w praktyce. Powoli dobieram dodatki do kącika (a potem - w zamierzeniu - pokoju) Córci, a pozbierane i przetworzone w głowie inspiracje zaowocowały kilkoma projektami poduszek. Gdy więc dotarła do mnie ReTex, wiedziałam od razu: będzie poduszka!
 



Jaki jest materiał ReTex?
Delikatnie połyskujący, przypominający w dotyku tkaniny tapicerskie (w tym obicie krzeseł, które mamy w domu), czyli jest nieco szorstki, ale i giętki jak na materiał przystało. Wada? Okropnie strzępi się w miejscach cięcia, ale w pozostałych jest szalenie wytrzymały - kapitalnie się na nim szyje, a jeszcze lepiej wyszywa. (Kiedy zmuszona byłam spruć krzywy "makijaż oka" Luny, po grubej igle nie było ani śladu!) Spodobał mi się fakt, że mogłam go "wyprasować" ręką, tj. po zmianie ułożenia wystarczyło, że przejechałam po wierzchu dłonią, by po poprzednim zagięciu nie było śladu. W przypadku poważniejszych zagięć wspomagałam się już żelazkiem, ale prasowanie szło szybko i sprawnie, zupełnie bez kłopotów. Podsumowując: nie licząc nitek zostających na kolanach, to jeden z przyjemniejszych materiałów, z jakimi pracowałam.



 



Efekt mojej pracy?

Z tkaniny powstała Luna: księżyc-przytulanka. Z początku miała funkcjonować wyłącznie jako poduszka, ewentualnie maskotka, ale z pomocą pospieszył małżonek, zadając mi bardzo konkretne i diablo praktyczne pytanie:
 - Po co szyjesz kolejną fasolkę do karmienia? Przecież już mamy jedną...





Oto więc przed Państwem lekko zaspana (właściwie wciąż popijająca herbatę u Morfeusza) Luna. Romantyczka z niej, marzycielka, sprowadzająca aktywnych na złą drogę, kusząc milutkim łaskotaniem pomponu czy obietnicą słodkich snów. Uuuuuaaaaa! W taką pogodę trudno się jej odmawia...


 



Przy okazji robienia zdjęć (i okrywania Luny szalem od Tocoto Vintage w kolorze przypominającym zmieszane pudrowy róż i pastelową szarość) z nieukrywanym zadowoleniem zauważyłam, że podświadomie (albo mniej lub bardziej zamierzenie) wybierane przeze mnie przedmioty dla Córci zaczynają tworzyć pewną spójną kolorystyczną całość. Nie mogłam się więc powstrzymać i wyciągnęłam jako modelkę maskotkę od Mimi Monster (kupioną niedawno na targach designu dla dzieci SILESIA BAZAAR Kids vol.1) - wkomponowała się idealnie!
Jednocześnie zanotowałam zgranie ze sznurem światełek CottonBallLights, który komponowałam rok temu (przypomnij sobie TUTAJ). Wybrane wtedy przeze mnie odcienie: beige, mud, shy grey i golden thread idealnie pasują do pudrowego różu, szarości i - od niedawna - połyskujących złociście tkanin ReTex, w które ubieram córciowy kącik. Ja wiem, przyznałam się kiedyś, że kolorystyka w pokoju Małego Johna była mocno inspirowana sznurem bawełnianych kul, które tam zawisły, a teraz ponownie dobieram wyposażenie wnętrza i dodatki pod "Cottonki"... Dziwne to trochę, może zboczone, ale cóż poradzę... Patent świetnie się sprawdza, całość tworzy spójną i przyjemną dla oka kompozycję, przytulną. Uśmiech sam ciśnie się na moje usta, gdy odchodzę kilka kroków i z dystansu spoglądam na (s)tworzony obrazek. Jest ładnie.








Dzień po tym, jak wieczorem kończyłam doszywać pompon - tym samym kończąc śniącą Lunę, przyszła do mnie ogromna paczka. 
Jakiś czas temu wspominałam na FB, że zamierzam zainwestować w kosz Mojżesza - jak dla mnie rozwiązanie idealne na "okres przejściowy", noworodkowy. W pokoju Małego Johna nie ma na razie miejsca na niemowlę, to miał być jego pokój i wszystko znalazło w nim swoje miejsce, niekoniecznie pozwalając zmieścić coś jeszcze. Oczywiście, jeśli nie uda nam się znaleźć szybko większego mieszkania, konieczne będzie przemeblowanie, na razie jednak - póki i tak Mała będzie na początku blisko nas, w zasadzie spała z nami (czyt. nie w pokoju obok, z bratem) - kosz wydał mi się jedynym sensownym rozwiązaniem. Estetyczny, praktyczny... Będę mogła z Córcią przejść do kuchni czy łazienki, nie będę musiała się martwić, że wypadnie albo spadnie (z kanapy np.), będę mogła być bardziej mobilna i niezależna, bez zbędnego ingerowania w domową przestrzeń.
Odezwała się do mnie koleżanka ze studiów, proponując pożyczenie kosza od swojej córci. Ludzie są kochani i życzliwi! Dzięki słodkiej Basi (prowadzi z mężem pasiekę, więc inaczej Jej określić nie mogłam ;)) kącik Małej zaczyna wyglądać coraz lepiej (a drugie dziecko coraz realniej wkracza w nasze życie). (Poza tym Luna ma teraz gdzie przycupnąć, a Mały John okrywa ją kocykiem i wyjaśnia, że będzie się tak opiekować siostrzyczką. Rozpływam się,  po prostu... ;))
Dziękuję, Piękna!



tkanina ReTex - Haft
fasolka do karmienia bądź stabilizator dla dziecka/poduszka - handmade (niedługo w ofercie Hoo Hooo things)
maskotka - Mimi Monster
sznur bawełnianych kul - CottonBallLights
kosz Mojżesza - pożyczony od ślicznej Rachelki i jej Mamy

10 komentarzy:

  1. Śliczny księżyc! Widziałam na insta i od razu zwróciłam na niego uwagę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję! Szczególnie miło to słyszeć od Ciebie właśnie :>

      Usuń
  2. Księżyc uroczy, ale jeszcze bardziej rozczuliła mnie ta maleńka poduszeczka, na której tak słodko śpi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, faktycznie ;D (Podebrałam synkowi do sesji, a właściwie jego Szczurkowi [pluszakowemu takiemu :P]) Przywiozłam z Meetblogin, ma na metce nazwę "Selene" - jeśli chciałabyś poznać źródło ;).

      Usuń
    2. Dzięki. Planuję wyposażyć córkę w łóżeczko dla lalek, więc i za akcesoriami pościelowymi trzeba będzie się rozejrzeć lub zrobić. A byłam pewna, że sama ją uszyłaś :)

      Usuń
    3. Teraz mnie korci, powiem Ci :P
      Heh, niedługo pójdę chyba w ślady babci, bo jak mi się córa już na świecie pojawi, planuję wyposażyć jej domek dla lalek - gdzieś tam mam swoje stare mebelki i kołderki, które babcia szyła moim lalkom ;) Zaliczę więc powrót do rodzinnej tradycji ;D

      Usuń
  3. Ten księzyc wygląda cudownie, szczególnie przykryty tym kocykiem - wyglada to mega uroczo :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Baaaardzo dziękuję :> Heh, jak ją położyłam na kanapie, po prostu musiałam ją przykryć :P Cieszę się, że Ci się podoba :>

      Usuń